To jakaś komedia: Norwegowie aresztowali Polaka i go wypuścili
Policja w Lillehammer aresztowała Polaka. Kilkanaście godzin później okazało się, że nikt nie wiedział, czemu. Adwokat aresztowanego nazwał całą sprawę komedią.
12.10.2012 | aktual.: 12.10.2012 15:41
Gazeta z Lillehammer "Gudbrandsdoelen Dagningen" opisała sprawę, która wywołała zarówno uśmiech, jak i irytację u sędziego. Miejscowa policja aresztowała pochodzącego z Polski mężczyznę w wieku około pięćdziesięciu lat. Następnego dnia zatrzymany stanął przed sądem, gdzie miano zadecydować o jego tymczasowym aresztowaniu. Po kilku godzinach Polak odszedł wolny, bowiem nawet, jeśli polskie władze wiedziały, z jakiego powodu żądają jego obecności w kraju, to nikomu nie powiedziały.
Nieszczęśliwa siódemka
Polaka zatrzymano, gdyż, jak pisze "Gudbrandsdoelen Dagningen", polskie władze poprosiły o jego ekstradycję, angażując do tego cały aparat, w tym polską ambasadę, ministerstwa i norweską policję. Według informacji gazety z Lillehammer miało chodzić o 7 miesięcy wyroku do odsiedzenia w kraju. Rzecz w tym, że wiele wskazuje na to, iż mężczyźnie tę karę wcześniej darowano.
W 2006 roku mężczyzna został w Polsce skazany na rok i trzy miesiące więzienia. Zwolniono go siedem miesięcy przed czasem za dobre sprawowanie. W 2009 roku wyjechał do Norwegii, gdzie od tego czasu mieszkał i pracował. Nie ma żadnych informacji, by wchodził w konflikty z prawem, z opisu "Gudbrandsdoelen Dagningen" wynika, iż wiódł zwyczajne życie. W sądzie powiedział, że jest bardzo zdumiony zatrzymaniem, bo swoją karę już odsiedział i żywił przekonanie, iż jest wolnym człowiekiem.
Prokurator w kropce
Kiedy zapytano prokuratora o powód zatrzymania Polaka, okazało się, że nie zna on przyczyn, dla których wydano nakaz ekstradycji. Polskie władze nie napisały nic na ten temat. W efekcie zatrzymano człowieka zupełnie bez powodu. Ostatecznie norweski sąd dał polskiej stronie cztery miesiące na uzupełnienie dokumentacji, a Polaka zwolnił do domu.
- To jakaś komedia - powiedział dziennikarzowi "Gudbrandsdoelen Dagningen" adwokat zatrzymanego, Svein-Olav Boen.
Wygląda na to , że ktoś zapomniał wysłać najważniejsze dokumenty albo zaszła pomyłka, która z czasem się wyjaśni. Szkoda, tylko że w norweskiej gazecie musiał pojawić się artykuł zatytułowany "Polska parodia po norwesku w sądzie".
Z Trondheim dla polonia.wp.pl
Sylwia Skorstad