"To były bardzo trudne dwa lata u boku prezydenta"
To były dla mnie bardzo trudne dwa lata u boku prezydenta - stwierdził w "Kontrwywiadzie" RMF FM Michał Kamiński z PiS. Kandydat na europosła zaznaczył, że nie ucieka z Pałacu Prezydenckiego: taka była między mną a panem prezesem i prezydentem umowa, że przychodzę na dwa lata. Dodał, że wybory do Parlamentu Europejskiego wygrywa się przy urnach i pierwsze nieprzychylne sondaże go nie załamują.
06.05.2009 | aktual.: 06.05.2009 10:54
RMF FM: Na nikogo nie można liczyć. Nawet Jarosław Kaczyński wzywa do głosowania na Platformę.
Michał Kamiński: Takie zabawne przejęzyczenie może się zdarzyć każdemu.
Rozczarował się pan prezesem?
- Zaręczam pana, że prezes Jarosław Kaczyński wzywa do głosowania na Prawo i Sprawiedliwość. Przysięgam.
Gdzie twardy kręgosłup partyjny, jak już nawet prezes nie wierzy w zwycięstwo?
- Wszyscy wierzymy w zwycięstwo i powiem panu szczerze, że taka zabawna wpadka w żadnym stopniu nas nie dezintegruje.
Nie załamuje Michała Kamińskiego – kandydata z Warszawy?
- Nie załamuje. Myślę, że ta kampania dopiero się zaczyna. Padły dopiero pierwsze strzały, jeżeli można takiej wojennej retoryki użyć, chociaż wolałbym jej nie używać. Idziemy do przodu. Jestem przekonany, że Prawo i Sprawiedliwość zdobędzie dobry wynik w tych wyborach.
Panie pośle, panie do niedawna prezydencki ministrze, gdyby pan był w pałacu prezydenckim, prezydent też tak łatwo zrezygnowałby z wyjazdu do Pragi?
- Myślę, że tak. Teraz mamy okres, w którym prezydent powiedział wyraźnie, że nie chce kolejnych awantur z rządem.
Ale dlaczego akurat w tym okresie nie chce awantur z rządem?
- Nigdy nie chciał tych awantur.
Ale w tym okresie jakoś szczególnie?
- Problem polega na tym, że skoro pan minister Sikorski mówi tyle o sukcesie Partnerstwa Wschodniego – o nim tam będzie mowa na forum praskim, to po co doprowadzać do sytuacji jakiś niesnasek.
Ale pan też byłby takim gołąbkiem pokoju, który by namawiał do nieczynienia niesnasek?
- Tak. Dokładnie tak.
To po się w takim razie było upierać przy poprzednich szczytach, że prezydent musi wyjechać?
- Ponieważ konstytucja stanowi, że prezydent współodpowiada za politykę zagraniczną.
No tak, ale na ten szczyt prezydent nie jedzie i świat nie zamarł jakoś z tego powodu, chyba że pan widział ludzi, żeby obijali się o ściany.
- Też nic się nie stało w sytuacjach, kiedy prezydent jeździł na szczyty. Podkreślam – zawsze chcieliśmy, żeby to było przedmiotem konsensusu pomiędzy prezydentem a premierem, aby tak dobierać delegacje, byśmy grali skutecznie, dobrze dla Polski. Wtedy, kiedy prezydent był razem z premierem na szczytach, udawało się skutecznie realizować polskie sprawy.