To bulwersuje Polaków. "Tusk o czymś zapomniał"
Tusk, twierdząc że reforma emerytalna dla kobiet wejdzie w życie (w pełnym wymiarze) dopiero w 2040 roku, zapomina dodać, że już dzisiejsze 50-latki będą musiały pracować o ok. trzy i pół roku dłużej - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.
Czytaj także:
85% Polaków nie chce tego - Tusk idzie z nimi na wojnę
To pokolenie, na którym Kopacz eksperymentowała ze swoją "reformą" refundacyjną (kilkaset milionów więcej zapłacą pacjenci); z ograniczaniem sieci szpitali (a więc i dostępu do specjalistów). Często to już babcie, które stoją przed decyzją: pomóc w opiece nad wnukami, czy dalej pracować? Rosnące gwałtownie pod rządami Tuska koszty przedszkoli i codziennych dojazdów (średnio jedna piąta płacy minimalnej), likwidacja lokalnych autobusów i pociągów, brutalne eksploatowanie pracowników i niepewność zatrudnienia, czynią ten dylemat realnym problemem wielu kobiet. Szczególnie poza wielkimi miastami.
Wyzwaniem jest demografia. Też uważam, że okres pracy trzeba nieco wydłużyć, i to od razu: np. 62 lata dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn. Ale rząd Tuska, nie tylko nie prowadzi energicznej polityki pro-rodzinnej i pro-rozwojowej (a raczej stosuje działania przeciwne) lecz unieruchamia (i wypycha na emigrację) najcenniejszy w tej sytuacji zasób - ludzi młodych.
Już i tak w dużym stopniu zmarnowano ich energię. Bo to prywatni inwestorzy, a nie państwo, realizowało ich aspiracje edukacyjne. Mamy więc nadmiar politologów, socjologów, ludzi od "komunikacji społecznej", bo tu wystarczy kreda i tablica. Brakuje inżynierów, geologów, biochemików, odkrywców.
Zamiast jednak wydłużać czas pracy "od dołu" wyciągając z bezrobocia i szarej strefy ludzi młodych, rząd Tuska chce maksymalnie wyeksploatować pokolenie starsze. I radykalnie skrócić okres wypłacania emerytur. Bo ludzie skrajnie "wypracowani", przy tak niskich (i pogarszających się) standardach polityk społecznych i warunków pracy, na pewno nie będą żyli dłużej. A i tak ten okres jest u nas krótszy niż w krajach UE.
W Norwegii (dziś jedno z najbogatszych społeczeństw Europy) publiczny system emerytalny oparto na narodowych złożach gazu. W Polsce mógłby temu służyć gaz łupkowy. Ale niekorzystne dla Polski warunki umów (i zbyt wielka ilość koncesji) może to uniemożliwić. Mówi się o grubych miliardach strat w przyszłości. Czy to tylko głupota, czy korupcja, czy oba te czynniki? Dwa dni temu powołano w sejmie zespół do spraw łupków, który ma kontrolować działania państwa w tej sferze. Ale oczywiście nie zaproszono do niego jedynego człowieka w sejmie, który na tym się zna: prof. Jędryska. Kiedyś główny geolog kraju, odkrywca pokładów łupka, dziś - poseł prawej strony.
* Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski*