Tłumy na prawosławnej ceremonii "świętego ognia"
W Wielką Sobotę jerozolimska Starówka wyglądała jak oblężona twierdza. Metalowe barierki broniły dostępu do okolic Bazyliki Grobu Pańskiego, przed oblegającym ją tłumem. Wszyscy chcieli zobaczyć prawosławne nabożeństwo i towarzyszący mu "cud świętego ognia".
Prawosławna ceremonia była tego dnia największą atrakcją dla chrześcijan różnych obrządków oraz turystów, którzy chcieli zobaczyć, jak w świątyni zapalają się tysiące świec, budząc ogromne emocje wiernych.
"Święty ogień" pojawił się bowiem w sposób odczytywany przez wiernych jako cudowny. Po samotnej modlitwie w Kaplicy Grobu patriarcha wyszedł, trzymając w ręku płonące niebieskawym ogniem świece. Duchowni twierdzą, że "święty płomień" samoistnie powstaje na płycie Grobu Pańskiego, obwieszczając zmartwychwstanie Chrystusa.
Pojawienie się ognia uważane jest za znak, że w najbliższym roku Bóg będzie miłosierny, a koniec świata nie nastąpi. Wierni są przekonani, że płomienie mają uzdrawiającą moc. Przekazuje się je kolejno najpierw wiernym obecnym w bazylice, a potem także tym, którzy godzinami czekali ze świecami na okolicznych uliczkach, poprzegradzanych barierkami. Ludzie dotykają płomieni dłońmi i symbolicznie "przemywają" nimi twarze. Dosłownie w ciągu paru minut naręcza powiązanych świec zapłonęły już wszędzie w okolicach bazyliki, niczym pochodnie; wszędzie czuć było dym.
W tym roku chrześcijanie różnych wyznań obchodzą Wielkanoc w tym samym czasie. Dlatego w miejscu domniemanej śmierci i zmartwychwstania Chrystusa wielkosobotnie prawosławne nabożeństwo i towarzyszący mu "cud świętego ognia" wypadły również w dniu katolickiej Wielkiej Soboty.
Bazylika Grobu Pańskiego - najważniejszy w Jerozolimie kościół chrześcijański jest współużytkowany przez duchowieństwo i wiernych rozmaitych obrządków, wedle reguły "status quo", obowiązującej od czasów panowania na tych terenach tureckiego sułtana. Nie zawsze dzielenie się głównymi miejscami kultu religijnego przebiega bezkonfliktowo.
Setki prawosławnych spędziły w bazylice całą noc. Wielu ustawiło się przed ochronnymi bramkami jeszcze przed świtem. Ci, którzy przybyli później, nie mieli już żadnych szans na dostanie się nawet w bezpośrednie sąsiedztwo bazyliki.
Dla władz ceremonia z tysiącami ściśniętych w tłoku ludzi i gorejących świec jest co roku przyczyną wielkiej troski. W bazylice są bowiem tylko jedne drzwi, na dodatek brakuje wyjścia ewakuacyjnego. Żadna komisja przeciwpożarowa nie byłaby w stanie - w zgodzie z obowiązującymi przepisami - wydać pozwolenia na przeprowadzenie w takich warunkach publicznego zgromadzenia.
W 1834 roku obecny w bazylice na ceremonii "cudu świętego ognia" tłum wpadł w panikę. W efekcie setki ludzi zginęły - zostali zgnieceni lub stratowani.
Żadnego innego dnia Świąt Wielkanocnych jerozolimskie Stare Miasto nie jest tak trudno dostępne, jak podczas ceremonii "świętego ognia".
Juliusz Urbanowicz