TK zbada konstytucyjność ustawy o IPN
19 października Trybunał Konstytucyjny (TK) zbada konstytucyjność ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, którą latem 2004 r. zaskarżył do TK Rzecznik Praw Obywatelskich prof. Andrzej Zoll.
19.09.2005 20:30
Jak podano na stronach internetowych TK, Trybunał rozpozna wniosek w pełnym składzie. Rozprawie przewodniczyć będzie prezes TK Marek Safjan.
RPO zaskarżył najważniejszy zapis ustawy, według której odmawia się dostępu do akt IPN zarówno byłym agentom z PRL, jak i osobom, którym nie zakładano teczek, albo je zniszczono - i nie informuje się ich o szczegółowych powodach odmowy. Prof. Zoll uznał, że takie nieinformowanie narusza konstytucyjne prawa tych osób.
Według niego, skargi do RPO formułują osoby, które starają się o wgląd w swoje teczki i go nie uzyskują, bo albo byli agentami, albo też służby specjalne PRL nic na nich nie zebrały, albo też zebrały, ale zniszczyły materiały na ich temat - a uzyskują taką samą odpowiedź, że osoba taka "nie jest pokrzywdzonym w rozumieniu ustawy o IPN".
Pokrzywdzonym, jak mówi ustawa o IPN, "jest osoba, o której organy bezpieczeństwa państwa zbierały informacje na podstawie celowo gromadzonych danych, w tym w sposób tajny". Pokrzywdzonym nie jest zaś osoba, "która została następnie funkcjonariuszem, pracownikiem lub współpracownikiem" organów bezpieczeństwa PRL. Pokrzywdzony ma prawo dostępu do akt na swój temat i może poznać nazwiska agentów i oficerów ze swej sprawy. Agenci nie mają dostępu do żadnych akt w IPN. Dostępu takiego nie mają jednak również osoby, na których nie zbierano żadnych materiałów. Oficerowie służb mogą zaś dostawać tylko zaświadczenia i opinie ze swej służby.
Prezes IPN Leon Kieres wyrażał wiele razy aprobatę dla nowelizacji ustawy, która pozwoliłaby na informowanie wnioskodawcy o stanie archiwów na jego temat - nawet wtedy, gdy te materiały wskazywałyby na jego współpracę ze służbami specjalnymi PRL. Chodzi o to, by osoba otrzymująca od IPN odpowiedź, że nie jest pokrzywdzonym, mogła się dowiedzieć, czy to z powodu tego, że uznano ją za agenta, czy dlatego, że nie miała ona w służbach specjalnych PRL swojej teczki.
IPN każdorazowo bada, czy starający się o udostępnienie dokumentów spełnia ustawowe kryteria osoby pokrzywdzonej. Ktoś, kto dostaje odpowiedź, że nie jest pokrzywdzonym, nie jest informowany, czy nie jest nim dlatego, że w ogóle nie był inwigilowany, czy dlatego, że nie zachowały się żadne jego akta zbierane przez tajne służby PRL, czy też dlatego, że był agentem. Od takiej decyzji IPN można się odwołać do wojewódzkiego sądu administracyjnego (WSA).
Rzecznik włączył się w kilka takich postępowań w WSA i doszedł do wniosku, że źródłem kłopotów z ustawą są jej "wady konstrukcyjne", a nie niewłaściwa praktyka jej stosowania - stąd zaskarżenie ustawy do TK. Według RPO, prawa obywateli łamane są w ustawie o IPN m.in. dlatego, że Instytut odmawia statusu pokrzywdzonego zarówno wtedy, gdy ma materiały o kimś, jak i wtedy, gdy ich nie posiada. Zoll uznaje za dyskryminację praktykę IPN wystawiania identycznych zaświadczeń osobom, którym nie przyznano statusu pokrzywdzonego - zarówno byłym agentom, jak i tym, którzy byli w PRL prześladowani, a nie dostali statusu pokrzywdzonego, gdyż w IPN nie żadnych akt na ich temat, bo służby PRL zniszczyły je na przełomie lat 1989-1990 albo wcześniej.
RPO uważa ponadto, że osoba, która dostaje zaświadczenie IPN sugerujące, że była agentem, nie ma środków obrony swej godności, gdyż WSA nie może weryfikować akt IPN - może to czynić tylko Sąd Lustracyjny, a ten lustruje jedynie osoby pełniące funkcje publiczne, a nie zwykłych obywateli.