Titanic nie musiał zatonąć
Titanic nie musiał zatonąć, a przynajmniej nie tak szybko. Wszyscy pasażerowie mogli przeżyć katastrofę, gdyby nie tlący się węgiel i nieśmiertelna ludzka głupota - pisze "Newsweek".
10.01.2005 | aktual.: 10.01.2005 09:53
Według wszystkich dotychczasowych teorii Titanic zatonął, bo po zderzeniu z górą lodową woda wdarła się do jego wnętrza. Ta hipoteza miała tylko jedną słabą stronę - nie wyjaśniała do końca, dlaczego największy do I wojny światowej statek pasażerski świata poszedł na dno tak szybko. Ale pojawiły się nowe poszlaki, które tłumaczą powód błyskawicznego zatonięcia.
Według Roberta H. Essenhigha z Ohio State University stało się tak, bo statek pod wpływem wybuchu rozpadł się na wiele fragmentów - a nie pękł na dwie części, jak dotychczas sądzono. Uczony wysnuł swoją hipotezę na podstawie badań prowadzonych przez firmę R.M.S. Titanic INC, która zajmuje się eksploracją wraku. Pod koniec ubiegłego roku jej przedstawiciele poinformowali, że wyłowili ogromny, 30-metrowej długości fragment kadłuba okrętu.
Jak doszło do rozerwania statku? Essenhigh twierdzi, że do bunkrów paliwowych statku załadowano tak przesuszony węgiel, że jeszcze przed wypłynięciem w morze z portu w Southampton nastąpił samozapłon. Paliwo nie wybuchło, ale zaczęło się tlić. Ten scenariusz potwierdzają wspomnienia jednego z budowniczych kotłów dla giganta, dziadka Anny Phair z Australii. "Zagrożenie pożarem było tak ogromne, że przebywający na pokładzie Titanica robotnicy chcieli rozpocząć strajk, by uniemożliwić wyjście w morze do czasu, aż problem z węglem zostanie rozwiązany" - opowiada kobieta. Niestety, znalazło się kilku łamistrajków i pomysł upadł.