"The Sun" obnaża luki w ochronie parlamentu
Dziennikarz bulwarówki "The Sun" zdołał wnieść do gmachu brytyjskiego parlamentu części potrzebne do skonstruowania ładunku wybuchowego - donosi ten angielski dziennik i konstatuje: "obowiązujące tam przepisy bezpieczeństwa to farsa".
17.09.2004 | aktual.: 17.09.2004 11:51
"Reporter 'The Sun' mógł wysadzić Izbę Gmin w powietrze" - pisze gazeta. Dziennikarz wniósł niebezpieczne przedmioty do parlamentu mimo zaostrzonych środków bezpieczeństwa obowiązujących po zajściach w środę, kiedy podczas emocjonującej Brytyjczyków debaty o polowaniu na lisy z nagonką na salę obrad wdarła się grupa demonstrantów.
Dziennikarz bez trudu zatrudnił się w Izbie jako kelner, posługując się sfałszowanymi referencjami. Kilka godzin przed środowym incydentem obsługiwał przy stoliku m.in. wicepremiera Johna Prescotta. Podczas kilkunastodniowej kariery kelnera serwował na tarasie parlamentu, czyli Pałacu Westminsterskiego, drinki wielu prominentnym politykom.
"Przemyciłem podrobioną bombę - pisze w artykule dziennikarz. - Mogła eksplodować w pobliżu Izby Gmin, zabijając setki deputowanych. Równie dobrze mogłem ją sobie przytroczyć do pasa i zdetonować u boku pana Prescotta".
"To potwierdza wszystkie moje najgorsze obawy - powiedział dziennikowi jeden z liderów laburzystów, Peter Hain. - 'The Sun' zrobił Izbie przysługę, pokazując, jak amatorski i przestarzały sposób działania stwarza zagrożenie dla Izby Gmin. Nie chodzi tylko o ministrów, ale o 14 tys. ludzi, którzy w dobie samobójczych zamachów pracują w Pałacu Westminsterskim".