Terror za terror
Wejście z końcem zeszłego tygodnia w życie nowej ustawy o terroryzmie po raz kolejny wzbudziło w Wielkiej Brytanii dyskusje o granicy, do której można się posunąć w walce z tym zjawiskiem. Tym bardziej, że niektóre zapisy nowej ustawy mogą być interpretowane na wiele sposobów.
Możliwość bycia aresztowanym za wspieranie terroryzmu, czy za rozpowszechnianie publikacji o charakterze terrorystycznym i to na okres 28 dni bez postawienia konkretnych zarzutów popartych dowodami, a jedynie „zapobiegawczo” – taka wizja stoi przed wszystkimi, którzy przebywają na terenie Wielkiej Brytanii.
A to tylko te najbardziej kontrowersyjne zapisy ustawy, która gorącą dyskusję wzbudziła nie tylko w społeczeństwie, ale także w kręgach politycznych i to już od chwili, kiedy tylko została opracowana przez gabinet Tonego Blaira.
Warto więc zastanowić się, choć dzieje się to już po raz kolejny, czy poddawanie się psychozie terroru jest zjawiskiem, dla którego można poświęcić swoją wolność. A jeśli tak, to do jakiego stopnia. Gdyż już teraz, mniej lub bardziej świadomi, mamy ją ograniczoną.
Przeciętny Anglik nie zdaje sobie sprawy, że przejeżdżając przez centrum Londynu jest filmowany przez dziesiątki kamer. A tak samo dzieje się na całym świecie i to nie tylko w zakresie ruchu drogowego, ale także w każdej instytucji, która chroniona jest przez system monitoringu. Czasami nawet nieświadomie, przechodząc obok banku czy supermarketu jesteśmy uwieczniani na taśmie filmowej i bezwiednie stajemy się aktorami w niekończącym się filmie. W nowej ustawie nie chodzi jednak o wprowadzenie nowych urządzeń zajmujących się ewidencją przemieszczania się obywateli, ale przede wszystkim o umożliwienie organom państwowym zatrzymywanie osób, które w jakimkolwiek stopniu da się powiązać z osobami podejrzanymi o terroryzm. Jak zauważa Doug Jewell z brytyjskiej grupy „Liberty” zajmującej się prowadzeniem działań na rzecz przestrzegania praw człowieka, „Każdy wspierający przemoc w celu obalenia reżimu gdziekolwiek w świecie teraz lub w przeszłości teoretycznie zostałby zatrzymany”. I w swoich słowach ma dużo racji.
W jaki bowiem inny sposób zdefiniować w skrócie cel nowej ustawy, jeśli nie właśnie tak.
Czy jednak powszechnie panujący strach przed atakami terrorystycznymi, szczególnie w krajach Europy Zachodniej i w USA, stanowi wystarczające usprawiedliwienie do tego, aby państwo fundowało niektórym swoim organom stojącym na straży prawa i porządku narzędzia, dzięki którym będą w stanie ingerować w życie innych ludzi, często omyłkowo uznanych za współpracujących z organizacjami terrorystycznymi.
Odpowiedź wielu obywateli brzmi nie. Co z resztą nie jest wcale zadziwiające, gdyż to właśnie demokracja i panujące w ostatnim stuleciu obyczaje przyzwyczaiły narody do pełnej swobody i wolności, z której mogą bezgranicznie korzystać. Oczywiście w obrębie ustalonego prawa. Jednakże w granicach takiego prawa, które ustanawia zakazy i nakazy, a nie prawa, które daje ciche przyzwolenie na głęboką infiltrację ich prywatności.
Zwolennicy nowej ustawy podnoszą argumenty, że po zamachach w Londynie latem ubiegłego roku Wielka Brytania stała się jednym z głównych celi na terrorystycznej mapie Europy, trzeba więc wprowadzić środki zaradcze, które pomogą bronić się przed kolejnymi masakrami mieszkańców Wysp. Przyklaskują temu oficerowie zarówno wywiadu jak i kontrwywiadu brytyjskiego, gdyż podsycanie terrorystycznej psychozy leży po części w ich interesie. Wszak poczucie większego zagrożenia można zrównać z większymi środkami na działalność służb specjalnych i z przyzwoleniem na większą swobodę. Wielkiej Brytanii nie przyniosła popularności misja w Iraku. Nie przyniesie jej także ewentualny udział w koalicji przeciw Iranowi, jeśli Londyn zdecyduje się na ponowne udzielenie wsparcia dla amerykańskich działań w tym regionie. Nie dziwi więc fakt, że poczucie zagrożenia wśród Brytyjczyków wzrasta. Jednak nawet z tym poczuciem wielu z nich sprzeciwia się nowemu prawu i domaga się jego natychmiastowej rewizji i przebudowy. Pozostaje więc
głęboko wierzyć, że duch swobody panujący od wieków w mentalności mieszkańców Wysp nie zostanie zdominowany przez widmo terroryzmu krążące nad Wielką Brytanią. W dodatku w takim samym stopniu grożące Wyspom, jak i pozostałym państwom biorącym udział w tej nietypowej wojnie przełomu wieków.
Łukasz Wieczorek