Telewizyjna debata Janukowycza z Juszczenką
Kandydaci na prezydenta Ukrainy, Wiktor Juszczenko i Wiktor Janukowycz, wezwali swych zwolenników do pójścia w najbliższą niedzielę do urn wyborczych i oddania głosu w spokoju na polityka, którego popierają.
20.12.2004 | aktual.: 20.12.2004 21:13
26 grudnia na Ukrainie odbędzie powtórka drugiej tury wyborów prezydenckich z udziałem szefa rządu Janukowycza i lidera opozycji Juszczenki. Głosowanie z 21 listopada zostało faktycznie unieważnione przez Sąd Najwyższy ze względu na masowe fałszerstwa.
Trwająca 100 minut debata telewizyjna przebiegła dość spokojnie i potwierdziła głębokie różnice, jakie dzielą obu rywali wyborczych: Janukowycz kładł nacisk na zachowanie stabilności, a Juszczenko mówił o konieczności zmian, aby z rozwoju gospodarczego Ukrainy korzystał cały naród.
My na wschodzie wiemy, że tylko ciężką pracą można dojść do dobrobytu, i świadczą też o tym rezultaty mojego rządu - powiedział Janukowycz, mając na myśl tegoroczny wzrost gospodarczy na Ukrainie, szacowany na 12 procent.
Z tego wzrostu korzystają tylko trzy-cztery rodziny na Ukrainie. Co z tego, że jest taki wzrost, jeśli do budżetu wpływa tylko 2% podatków - odpowiedział Juszczenko.
Janukowycz apelował do Juszczenki o poszukiwanie kompromisu. Po wyborach, bez względu na to, kto je wygra, trzeba zwołać forum jedności narodowej i szukać kompromisu - powiedział Janukowycz w studiu państwowej telewizji UT-1.
Równocześnie ostrzegł, że bez takiego porozumienia, nawet jeśli wybory wygra Juszczenko, nie będzie on prezydentem całej Ukrainy". Głęboko się pan myli, jeśli sądzi pan, że tak się stanie - powiedział szef rządu.
Juszczenko odpowiedział, że jest gotów wspólnie ze swym rywalem pojechać zarówno na zachód Ukrainy, gdzie cieszy się największym poparciem, jak i na wschód, gdzie dominują sympatie dla Janukowycza.
Dla mnie największą wartością jest jedność Ukrainy i ostrzegam polityków: niech nie pada żadne słowo o separatyzmie - zaznaczył lider opozycji, nawiązując do zjazdów, jakie odbyły się po drugiej, sfałszowanej turze głosowania, w Siewierodoniecku i Charkowie, gdzie nawoływano do federalizacji Ukrainy.
Janukowycz proponował Juszczence zawarcie sojuszu przeciwko ekipie ustępującego prezydenta Leonida Kuczmy, ale równocześnie oskarżał lidera opozycji o zmowę z Kuczmą. Juszczenko wyrażał zdziwienie, że Janukowycz występuje teraz jako opozycjonista, choć w czasie wyborów pracował dla niego cały aparat władzy wykonawczej.
Premier Ukrainy po raz pierwszy oficjalnie przyznał, że w trakcie kampanii wyborczej popierał go prezydent Rosji Władimir Putin. Mnie popierał Putin, tak jak pana popierały kraje zachodnie - powiedział Janukowycz, oskarżając Juszczenkę o branie pieniędzy na kampanię z zagranicy. Ten odpowiadał, że popierali go finansowo ludzie, którzy nie chcieli bandyckiej władzy na Ukrainie. Sam mogę tylko powiedzieć, że niczego w życiu nie ukradłem i nie byłem karany - oświadczył Juszczenko, nawiązując do dwóch wyroków sądowych Janukowycza.
Poniedziałkowa debata nie była wolna od ostrych oskarżeń. Juszczenko wprost oskarżył Janukowycza o sfałszowanie drugiej tury wyborów. Sfałszowano ok. 3 mln głosów. To przecież nie u mnie w sztabie stał tranzytowy serwer, poprzez który fałszowano wyniki. Stał on w administracji prezydenta (Leonida Kuczmy), a tam pracował wasz człowiek (Andrij) Klujew - powiedział Juszczenko w czasie debaty.
Janukowycz nazwał Juszczenkę człowiekiem władzy, która od odzyskania niepodległości przez Ukrainę w 1991 roku działała na szkodę narodu. Dobrze działały głównie władze lokalne. Dlatego do dziś naród nie ufa władzom centralnym - powiedział Janukowycz.
Dodał, że rozumie i popiera ludzi, którzy wyszli na ulice, aby zaprotestować przeciwko takiej władzy, mając na myśli trwające przez 17 dni protesty opozycji po drugiej turze wyborów z 21 listopada.
Ludziom chciano ukraść przyszłość i dlatego musieli wyjść na ulice - replikował na to Juszczenko.
Po zakończeniu debaty rywale wyborczy, uśmiechając się do siebie, uścisnęli sobie ręce.
Arkadiusz Prusinowski