Telefony, limuzyny, bilety za darmo dla polityków
Telefony za darmo. Limuzyny - za darmo.
Bilety - też. Długa jest lista przywilejów naszych notabli -
akcentuje dziennik "Fakt".
28.12.2007 | aktual.: 28.12.2007 06:59
Nie muszą się martwić utratą pracy, bo mają ją z partyjnego klucza. Zarabiają grube tysiące. Do pracy wozi ich szofer. Kolejek do lekarzy też nie znają. Gdy zwykły Kowalski tłucze się brudnym i często spóźnionym pociągiem, Wybraniec Narodu, czyli poseł, grzeje miejsce w wygodnym samolocie. A to wszystko przecież kosztuje. Idą na to miliony z naszych podatków. Kiedy władza wreszcie zauważy, że w tym kraju są ważniejsze wydatki od własnych luksusów? - pyta gazeta.
Utrzymanie samego tylko Sejmu kosztuje nas, podatników, milion złotych dziennie. A płacimy przecież za wszystko, za służbowe podróże, karty kredytowe, telefony czy ochronę polityków. Czy są jeszcze na świecie kraje, w których politycy mają takie Eldorado? Może tylko w Afryce... - dopowiada "Fakt".
Tanie państwo? Raczej tanie wyborcze chwyty - ocenia gazeta. Politycy przy okazji każdych wyborów mamią nas obietnicami drastycznych oszczędności. I co? I nic. Nie ma się więc co dziwić, że zdecydowanej większości Polaków władza kojarzy się głównie z przywilejami.
Zza szyb luksusowych limuzyn i z luksusowych lecznic niestety nie widać, jak naprawdę żyją zwykli Polacy. I nie będzie w Polsce dobrze, dopóki garstka uprzywilejowanych będzie opływać w luksusy kosztem całej reszty. Politycy, miejcie odrobinę honoru. Przestańcie tyle mówić, zacznijcie oszczędności od siebie - apeluje dziennik "Fakt". (PAP)