PolskaTego Tusk się nie spodziewał. PSL już stawia warunki

Tego Tusk się nie spodziewał. PSL już stawia warunki

80% dla Platformy, 20% dla PSL - tak zdaniem polityków PSL powinien wyglądać podział władzy w przyszłej koalicji rządowej. Ludowcy uważają, że w stosunku do minionej kadencji w rządzie "powinno być lekkie przesunięcie" na korzyść mniejszego koalicjanta. Szef Ludowców Waldemar Pawlak rozmawiał już na ten temat z premierem Donaldem Tuskiem. Rozmowa nie przyniosła jednak konkretnych ustaleń.

Tego Tusk się nie spodziewał. PSL już stawia warunki
Źródło zdjęć: © PAP

10.10.2011 | aktual.: 10.10.2011 19:57

Prezes PSL zapowiedział, że odbędą się kolejne rozmowy PO-PSL o koalicji. - Na ten moment potrzebne jest spokojne spojrzenie na to, jak wyglądają wyniki w poszczególnych okręgach, jacy posłowie wchodzą (do sejmu) - powiedział dziennikarzom Pawlak po spotkaniu z premierem.

- We wtorek wrócimy do spokojnej dyskusji nad strukturą rządu i programem na najbliższe cztery lata. Na dzisiaj bardzo ważne jest, aby zbudować rząd, który jest oparty o solidną większość, dającą gwarancję na stabilne funkcjonowanie kraju, bo czasy są trudne, a sytuacja na rynkach finansowych pokazuje, że potrzebna jest duża odpowiedzialność w instytucjach publicznych - podkreślił Pawlak.

Zdaniem szefa ludowców, wyborcy "zakreślili trudniejsze (niż cztery lata temu) granice, geografię do poukładania koalicji na następną kadencję".

Lider ludowców zwracał uwagę, że PO może mieć większość zarówno z Ruchem Palikota, z PSL jak i z SLD - W tej chwili czekamy na pierwsze posiedzenie sejmu, które zwoła pan prezydent. Wówczas rozpocznie się ta procedura konstytucyjna, a teraz czekamy na oficjalne wyniki wyborów. W tej chwili widać wyraźnie, że trzeba będzie spojrzeć nawet na pojedyncze mandaty w sejmie - powiedział Pawlak po spotkaniu z premierem.

Jak zaznaczył, o możliwej do uzyskania większości będą decydować nawet pojedyncze mandaty. Dodał, że po ogłoszeniu oficjalnych wyników wyborów można wrócić do rozmowy o koalicji.

Pawlak mówił jeszcze przed wyborami, że chciałby dalej współpracować zarówno z Jolantą Fedak, jak i z Markiem Sawickim. Z kolei źródła w PO oceniają, że ludowcy w przyszłej koalicji nie dostaną więcej resortów, niż mieli.

- Jeżeli Platforma ma 40%, PSL ma 10%, a do tego się sprowadza wynik wyborczy, to pozostaje ten poziom dotychczasowych 80 do 20%, z lekkim przesunięciem na rzecz mniejszego koalicjanta - powiedział poseł Stronnictwa Janusz Piechociński.

Bliski współpracownik Pawlaka, wiceminister gospodarki Mieczysław Kasprzak, mówi wprost: gdyby - tak jak zapowiadał premier - doszło do podziału niektórych resortów, Stronnictwo będzie chciało objąć jakieś dodatkowe ministerstwo. - Na pewno byśmy coś chcieli. Mamy dobrych fachowców, np. od dróg - powiedział.

Jego zdaniem przyszłym potencjalnym ministrem transportu mógłby zostać Piechociński. Kasprzak uważa, że Stronnictwo mogłoby również objąć resort środowiska. Jako jego możliwy szef wymieniany jest przewodniczący klubu poselskiego PSL w minionej kadencji Stanisław Żelichowski.

W ubiegłym tygodniu premier zapowiedział, że jeśli PO wygra wybory, to dojdzie do rozdzielenia MSWiA, utworzenia Ministerstwa Cyfryzacji, przekształcenia Ministerstwa Infrastruktury w resort transportu oraz powołania Centrum Planowania Strategicznego.

Ludowcy chcą również mieć wiceministra w każdym resorcie. Jak tłumaczy Kasprzak takie rozwiązanie funkcjonowało w minionej kadencji, ale w jej trakcie, w wyniku zmian personalnych, ludowcy stracili funkcje w kilku ministerstwach.

Poseł przekonuje, że byłoby to korzystne dla funkcjonowania przyszłej koalicji, bo usprawniłoby przepływ informacji między PO i PSL. Poza zmianami w rządzie Stronnictwo będzie musiało zastanowić się też nad podziałem stanowisk w parlamencie. Z nieoficjalnych jeszcze wyników PKW wynika bowiem, że do sejmu nie dostała się wicemarszałek Ewa Kierzkowska. Pierwsze miejsce na liście, które zajmowała na niewiele się zdało, bo "przeskoczył" ją startujący z "dwójki" wiceszef MSWiA Zbigniew Sosnowski.

- Tak to jest, jak się bryluje w mediach, a nie pojawia się w okręgu wyborczym - komentuje porażkę swojej koleżanki Eugeniusz Kłopotek. Poseł jest zdania, że po wejściu nowych posłów partia powinna pokazać nowe twarze, czyli przekazać kierownictwo klubu młodemu pokoleniu.

Gdyby Żelichowski wszedł do rządu, wówczas zwolniłoby się stanowisko szefa klubu. Już w trakcie tej kadencji mówiło się, że mógłby je zająć Eugeniusz Grzeszczak, dotychczasowy minister w kancelarii premiera.

Sukcesu wyborczego, poza Kierzkowską, nie odniosła też minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak. Mimo że była jedynką, przegrała z byłym marszałkiem sejmu, którego zepchnęła z pierwszej pozycji na liście Stronnictwa na drugie miejsce. Sam Zych powiedział, że nie prowadził nawet intensywnej kampanii, bo musiał zajmować się żoną.

Polityk zapowiedział, że nie będzie się starał o stanowisko wicemarszałka, podkreślił jednak, że nie może być mowy, aby szefem klubu została młoda, niedoświadczona osoba. "Co to znaczy odmładzać? Szefem klubu musi być doświadczona osoba" - oburzał się na wypowiedzi Kłopotka.

Politycy Stronnictwa przyznają, że ich wynik mógł być lepszy, ale nie wskazują personalnie winnych. "Część moich kolegów nie do końca zrozumiała to, że demokracja coraz bardziej jest pochodną aktywności nie tylko w terenie, w kampanii, bo aktywność w terenie powinna być na okrągło, przez cztery lata, ale także umiejętnego zainteresowania sobą mediów" - ocenił Piechociński.

Jego zdaniem dobry wynik ugrupowania Janusza Palikota wynika właśnie z takiej umiejętności zainteresowania sobą mediów. - Być może trzeba było przełożyć akcenty inaczej i bardziej dopilnować przesłania medialnego PSL - stwierdził. Piechociński powtórzył swoją deklarację, że na najbliższym kongresie PSL będzie walczył z Waldemarem Pawlakiem o przywództwo w partii.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)