Tarczyński zaprosił do sejmu amerykańskich uczniów. Stali się bohaterami prawicy
Poseł PiS Dominik Tarczyński zaprosił do Sejmu kontrowersyjną grupę uczniów ze szkoły katolickiej w Covington w USA. Przyłączył się tym samym do wielkiej awantury zapoczątkowanej przez błahy incydent podczas marszu w Waszyngtonie.
Sprawą uczniów ze szkoły katolickiej z Covington w stanie Kentucky w Waszyngtonie od trzech dni żyje cała Ameryka. Wszystko za sprawą ich scysji podczas Marszu dla Życia w Waszyngtonie. Kontrowersję zapoczątkował krótki film, opublikowany na Twitterze przez anonimowego trolla. Na filmie było widać, jak grupa chłopców odzianych w czapki z hasłem Donalda Trumpa ("Make America Great Again") otacza i zdaje się prześmiewczo napastować starszego Indianina, Nathana Philipsa, wykrzykując prowokacyjne hasła. Sprawa wywołała falę reakcji i potępień ze strony komentatorów i liberalnych mediów, którzy zarzucali uczniom rasizm. Uczniowie i szkoła zaczęli otrzymywać też pogróżki.
Wkrótce okazało się jednak, że nagranie nie przedstawiało całej prawdy. Po ukazaniu się dłuższych ujęć, okazało się, że to Philips podszedł do uczniów, którzy w tym czasie wymieniali się bluzgami z grupą czarnoskórych aktywistów z ruchu "czarnych hebrajczyków".
Tarczyński w ślady Trumpa
Tak z pozoru błaha kontrowersja urosła do tego stopnia, że we wtorek w sprawie wypowiedział się sam prezydent, biorąc w obronę nastolatków z Covington.
"Nick Sandmann [uczeń w centrum zamieszania - OG] i uczniowie z Covington stali się symbolami Fake News i ich nikczemności. Przykuli uwagę świata i wiem, że zrobią z tego dobry pożytek - może nawet godząc ludzi. Zaczęło się nie przyjemnie, ale może skończyć się marzeniem" - napisał Trump na Twitterze.
A zaraz potem do Trumpa dołączył poseł PiS, który zwrócił się do uczniów z Covington i zaprosił ich do Sejmu.
"Po obejrzeniu tego wideo, wstawiam się za tymi niesłusznie oskarżonymi młodymi mężczyznami i z wami wszystkimi! Serdecznie was zapraszam, abyście przyszli i powiedzieli o tym, w co wierzycie!" - napisał poseł. I udzielił wywiadu amerykańskiemu portalowi pro-life, w którym zachęcał uczniów do bycia "odważnymi tak jak ich prezydent" oraz podkreślał swoje przywiązanie do wiary katolickiej - a także swój sprzeciw wobec "rozdziału wiary od państwa".
- Ci młodzi ludzie potrzebują wsparcia i przestrzeni dla wyrażania poglądów - stwierdził polityk PiS.
Aniołki z Kentucky
Za sprawą głośnego na cały kraj sporu, chłopcy z Kentucky stali się symbolami: antybohaterami lewicy i bohaterami prawicy. Ale prawda jest bardziej skomplikowana, a poparcie ze strony Tarczyńskiego może być dość problematyczne.
Choć uczniowie faktycznie zostali ofiarami medialnej manipulacji i braku rzetelności mediów, to obraz incydentu nie jest zupełnie czarno-biały. Jak pokazał pełny zapis incydentu w Waszyngtonie, choć to nie byli prowodyrami zajścia, to faktycznie naśmiewali się z Indianina, m.in. wykonując wobec niego obraźliwe gesty. Sam fakt, że uczniowie założyli czapki z trumpowskim hasłem "Make America Great Again" jest traktowany przez niektórych komentatorów jako prowokacyjny.
Potem pojawiły się także inne oskarżenia. Na jednym z nagrań widać, jak nastoletni uczestnik marszu krzyczy do kobiety, że "to nie gwałt jeśli ci się to podoba" (choć nie wiadomo, czy należał on do grupy z Covington). Krytycy dopatrywali się także rasizmu w tym, że część uczniów z Covington w przeszłości malowała twarz na czarno podczas szkolnych meczów koszykarskich. Zaś główny bohater, 15-letni Sandmann, w wynajął firmę PR specjalizującą się w zarządzaniu kryzysowym, aby pomogła mu w sterowaniu narracją na temat wydarzenia.
Czego to dowodzi? Zdaniem publicystki "Washington Post" Molly Roberts, sam fakt, że absurdalnie błahy incydent z udziałem nastolatków stał się powodem awantury głośnej na cały świat, jest symbolem nowej rzeczywistości politycznej.
"Ta historia pokazuje naszą chęć do dopasowywania każdej kulturowej kontrowersji w ramy, które powiedzą nam jakąś prawdę na temat stanu tego kraju. Ale prawdy (...) nie da się tak łatwo wydestylować. Prawdziwa opowieść jest trudniejsza do opowiedzenia - i właśnie dlatego tak niewielu próbuje to robić" - podsumowała Roberts.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl