"Tańcz albo giń!" na niemieckiej Paradzie Miłości
Okrutną ironią jest, że jednym ze sloganów promujących tragiczny festiwal Love Parade w Duisburgu było hasło "Dance or die!" - "Tańcz albo giń!". Po sobotniej tragedii Niemcy nadal nie mogą się otrząsnąć i pytają "dlaczego"?
26.07.2010 | aktual.: 26.07.2010 14:07
Jak to możliwe, że mimo obecności policji, ochrony i służb ratunkowych straciło życie 19 osób, a ponad trzysta zostało rannych. Jakim sposobem, mimo szczegółowych przepisów, według których organizatorzy powinni planować tego typu masowe imprezy, wydarzyła się taka tragedia?
W tej chwili opinia publiczna domaga się wskazania winnych uchybień i nieudolnej organizacji tegorocznej edycji Love Parade. Kultowy festiwal miał być jednym z kluczowych wydarzeń kulturalnych promujących region Zagłębia Ruhry jako Europejskiej Stolicy Kultury 2010.
Już wczoraj dziennik "Der Spiegel" przypominał, że przed organizacją Love Parade odbyła się debata na temat bezpieczeństwa jej uczestników. Krytyczne głosy miały być jednak zignorowane. Dzisiejszy "Der Tagesspiegel" wytyka organizatorom brak wyobraźni w czasie przygotowań, m.in. kompletnie zaniżoną szacowaną liczbę uczestników festiwalu. Przed dwoma laty podczas edycji Love Parade, która odbywała się w Dortmundzie obecnych było prawie 1,6 miliona fanów muzyki techno.
Tymczasem, jak twierdzi gazeta, organizatorzy tegorocznego wydarzenia spodziewali się co najwyżej kilkuset tysięcy gości. W 2009 roku, ze względów bezpieczeństwa i mając na uwadze zajścia z Dortmundu, który logistycznie ledwo udźwignął tak ogromną imprezę, władze Bochum zrezygnowały ostatecznie z organizacji kultowego festiwalu.
Jednak, jak twierdzą media, w tym roku osoby odpowiedzialne ze organizację zupełnie nie wzięły pod uwagę doświadczeń obu miast. Bardzo krytycznie o organizatorach wypowiadał się także Mathias "Dr. Motte" Roeingh, didżej który w 1989 roku był inicjatorem słynnego cyklu Parad Miłości.
W rozmowie z dziennikiem Berliner Morgenpost otwarcie atakuje on osoby odpowiedzialne za kształt tegorocznej imprezy. Na celowniku jego wypowiedzi znalazł się główny organizator Rainer Schaller. Jest on także współwłaścicielem jednego z głównych sponsorów parady.
Przez to, według muzyka, miał się w swych poczynaniach kierować jedynie chęcią zysku, zapominając o podstawowych względach bezpieczeństwa. Dr. Motte za zupełnie nietrafiony uznał też pomysł rokrocznego przenoszenia tak ogromnej imprezy z miejsca w miejsce. - Nie można wtedy oprzeć się zdobytych wcześniej doświadczeniach. Każdego roku trzeba przygotowywać festiwal od zera, mając nadzieję, że tym razem nic się nie wydarzy. To kompletnie nieodpowiedzialne - powiedział.
Według niego, podczas tego typu masowych imprez rzeczą podstawową jest dokładna znajomość terenu oraz otoczenia miejsca, w którym będzie odbywać się impreza. Bardzo ważny jest też brak ograniczania przemieszczających się mas ludzi. - Przy setkach tysięcy uczestników, nie można ludzi stłaczać w jednym ograniczonym miejscu. Oni muszą mieć gdzie uciekać, gdy grozi im niebezpieczeństwo - powiedział.
W wyniku masowej paniki, która wybuchła w wąskim tunelu prowadzącym na teren Love Parade, zginęło w sobotę w Duisburgu 19 osób, a kolejne 342 odniosły obrażenia.
Z Berlina dla polonia.wp.pl
Emilia Kałka