Tamerlan Carnajew nie został zastrzelony - nowe fakty
Tamerlan Carnajew nie zginął w strzelaninie z policjantami, ale po przypadkowym przejechaniu przez swojego brata - twierdzi szef policji Watertown, miasta na przedmieściach Bostonu. Według Eda Deveau, 26-latkowi w wymianie ognia skończyła się amunicja i gdy dopadli go policjanci, jeszcze żył - informuje TVN24.
Co powie Dżohar Carnajew - domniemany zamachowiec z Bostonu?
Policja w Watertown podała, że starszy z braci, Tamerlan, prawdopodobnie zginął nie w strzelaninie z policją, jak podawano wcześniej, ale pod kołami samochodu kierowanego przez Dżochara.
Dżochar Carnajew miał przejechać brata kradzionym mercedesem, gdy Tamerlan wysiadł ze swojej hondy i wdał się w strzelaninę z policją. Kiedy skończyła mu się amunicja i policjanci próbowali go skuć, wówczas Dżochar podjechał swoim mercedesem; policjanci rozpierzchli się, a auto najechało na obalonego na ziemię Tamerlana i pociągnęło go za sobą - podał szef policji w Watertown Edward Deveau, którego wypowiedź cytuje dziennik "Boston Globe".
Według relacji szefa policji Watertown, samochód przez chwilę ciągnął go po chodniku. To właśnie obrażenia spowodowane uderzeniem miały być bezpośrednią przyczyną śmierci 26-latka, a nie rany odniesione podczas strzelaniny.
Zaczął odpowiadać na pytania?
Amerykańskie media podają sprzeczne informacje o jego stanie zdrowia: część stacji twierdzi, że odzyskał przytomność i nawet pisze odpowiedzi na zadawane mu przez policję pytania... A tych pytań wiele. I w Stanach Zjednoczonych - gdzie bracia Carnajewowie mieszkali od kilku lat. I w Dagestanie, skąd pochodzą. Ojciec podejrzanych Anzor Carnajew, z którym przez chwile rozmawiał reporter CNN, nie ma wątpliwości: "Moje dzieci tego nie zrobiły" - powiedział.
Planowali inne ataki?
Bracia Carnajewowie, podejrzani o dokonanie zamachów w Bostonie, mogli planować także inne ataki - pisze w poniedziałek "New York Times", powołując się na władze. Według gazety na jaw wyszło, że jeden z nich podczas ujęcia mógł próbować popełnić samobójstwo.
Gdy podejrzani porwali w Bostonie samochód, a jego kierowcę wzięli na zakładnika, powiedzieli mu, że chcą pojechać do Nowego Jorku - podkreślił szef policji w Bostonie Edward Davis w niedzielę w telewizji CBS News. "NYT" zastrzega, że nie ustalono, czy bracia powiedzieli kierowcy, co zamierzają tam zrobić.
- Na podstawie dowodów znalezionych na miejscu zamachów - (pozostałości) wybuchów, materiału, który nie eksplodował i broni, jaką (podejrzani) mieli przy sobie - sądzimy, że zamierzali zaatakować też innych ludzi - powiedział Davis.
Młodszy Carnajew, Dżochar, od ujęcia w piątek przebywa w szpitalu w stanie ciężkim z raną gardła, co uniemożliwia jego przesłuchanie. Jednak w nocy z niedzieli na poniedziałek niektóre amerykańskie media podały, że odzyskał przytomność i zaczął pisemnie odpowiadać na pytania.
Według "NYT" władze podejrzewają, że tuż przed ujęciem w podbostońskim Watertown podejrzany próbował popełnić samobójstwo. Według anonimowego przedstawiciela władz wygląda na to, że rana postrzałowa gardła "została zadana przez niego samego, z bliskiej odległości".
Pięć bomb według podręcznika
Władze ustaliły ponadto, że podejrzani przygotowali co najmniej pięć bomb. Niektórzy śledczy twierdzą, że bomby na bazie szybkowarów, które wybuchły w Bostonie, bracia zbudowali, posługując się podręcznikiem zamieszczonym w internetowym magazynie jemeńskiej filii Al-Kaidy.
Dżochar Carnajew jest podejrzany o przeprowadzenie - wraz z bratem Tamerlanem - w ubiegły poniedziałek w Bostonie zamachów, w których zginęły trzy osoby, a ok. 180 zostało rannych. 26-letni Tamerlan zginął w strzelaninie z policją w piątek rano, a 19-letni Dżochar został ujęty podczas trwającej dobę obławie w podbostońskim Watertown w nocy z piątku na sobotę.
Tweetował po zamachu
Dżochar Carnajew, podejrzewany o ataki w Bostonie, jeszcze po przeprowadzeniu zamachów umieszczał na Twitterze wpisy. Ich treść prześledził dziennikarz "New York Timesa". Brytyjski "Sunday Times" pisze z kolei, że po ataku Dżochar poszedł na imprezę i według świadków zachowywał się "jakby nic się nie stało".
Carnajewowie ofiarami amerykańskich służb - twierdzi ich ojciec
Braci Carnajewów wrobili w dokonanie zamachu terrorystycznego - tak twierdzi w rozmowie z "Komsomolską Prawdą" ich ojciec Anzor. W jego opinii synowie Tamerlan i Dżochar są ofiarami zmowy amerykańskich służb specjalnych.
Ojciec rodziny Carnojewów kilka lat temu wrócił z Ameryki do Rosji i zamieszkał w Dagestanie. Jak przyznaje, jego synowie pozostali w USA, ale tylko jeden z nich czuł się tam dobrze. Nieżyjący, 26 letni Tamerlan imał się różnych zajęć i wciąż planował powrót do Rosji. Młodszy, 19 letni Dżochar uczył się i chciał zostać lekarzem.
Anzor przekonuje, że synowie dzwonili do niego zaraz po zamachu i twierdzili, że amerykańskie służby podejrzewają ich o dokonanie zamachu. - Tamerlan odwoził akurat Dżochara do szkoły, gdy zaczęli do nich strzelać - opowiedział ojciec zamachowców z Bostonu.
Według niego starszy syn był wierzącym i praktykującym muzułmaninem i nigdy nie popełniłby takiej zbrodni. Natomiast młodszy chciał robić karierę medyczną i na pewno nie miał takich myśli w głowie.