Tam także może dojść do zamachu? Ministerstwo ostrzega
W Niemczech rośnie liczba prawicowych ekstremistów, którzy są gotowi do przemocy - przyznał niemiecki minister spraw wewnętrznych Hans-Peter Friedrich. Jego zdaniem również w RFN może dojść do zamachów, motywowanych ideologią skrajnie prawicową.
27.07.2011 | aktual.: 27.07.2011 12:36
- Chociaż prowadzimy intensywną prewencyjną obserwację tych środowisk (skrajnej prawicy), to nie można wykluczyć, że nastąpi niepostrzeżenie radykalizacja pojedynczych osób - powiedział Friedrich w wywiadzie dla dziennika "Rheinische Post" na temat konsekwencji piątkowych zamachów w Norwegii.
- Wiemy o takich prawicowych ekstremistach, którzy stanowią zagrożenie. Ale problemem nie są ci, których mamy na oku, tylko raczej ci, którzy radykalizują się skrycie - dodał.
Według Friedricha, policyjne statystyki wskazują wprawdzie, że szeregi organizacji skrajnie prawicowych topnieją, jednak rośnie liczba ekstremistów stosujących przemoc. Władze obawiają się szczególnie wzrostu znaczenie tzw. nacjonalistycznych grup autonomicznych, które powstają na wzór lewackich ugrupowań anarchistycznych. Takie skrajnie prawicowe grupy liczą w Niemczech około tysiąca członków - podaje "Rheinische Post", powołując się na najnowszy raport Urzędu Ochrony Konstytucji.
Jak informują niemieckie media, Centralna Rada Muzułmanów (ZMD) w Niemczech wyraziła zaniepokojenie rosnącą wrogością wobec islamu w Europie. Przewodniczący ZMD Aiman Mazyek ocenił, że podwójny zamach w Norwegii był konsekwencją tych nastrojów. - W cieniu religijnego ekstremizmu rozkwita ekstremizm prawicowy - ocenił Mazyek w rozmowie z internetowym wydaniem gazety "Mitteldeutsche Zeitung".
- To nie wzięło się z niczego, lecz ze strachu przed islamem, podsycanego przez te skrajnie prawicowe siły - dodał. Zdaniem Mazyeka hasło "walki z islamizacją Europy" to "okrzyk bojowy". - Niektórzy prowadzą tę walkę na słowa, a niektórzy za pomocą terroru i bomb - dodał szef ZMD.
Także przewodniczący opozycyjnej Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Sigmar Gabriel ocenił, że ksenofobiczne i nacjonalistyczne nastroje w Europie sprzyjały zamachom w Norwegii. - Ktoś taki, jak sprawca zamachów Anders Behring Breivik, mógł mieć wrażenie, iż ułatwia milczącej większości doprowadzenie do przełomu". Prawicowy radykalizm, populizm i wynikająca z tych ideologii przemoc nie są problemem marginalnym, lecz dotyczą centrum społeczeństwa - powiedział Gabriel agencji dpa.
W zamachach w Oslo i na wyspie Utoya zginęło 76 osób. Ich sprawca motywował swój czyn chęcią obrony Norwegii i Europy przed islamem oraz marksizmem.