Taktyka spalonej ziemi
Las bez poszycia, brązowa maź i smród - to obrazek z Borów Niemodlińskich, gdzie wylewany jest wywar z gorzelni w Niemodlinie, dziennie 80 tysięcy litrów.
13.07.2004 | aktual.: 13.07.2004 08:51
Wywar to odpad z produkcji spirytusu. Zdaniem właściciela wylewany jest na pola i nieużytki rolników, którzy wyrażają na to zgodę. Później tereny są przeorywane i rekultywowane. - To jest zupełnie nieszkodliwy nawóz, np. kukurydza po nim rośnie dwa razy większa - przekonuje Roman Bromberg, kierownik gorzelni.
Wczoraj reporter „NTO” znalazł jednak trzy miejsca, których w żadnym wypadku nie można nazwać polem, a gdzie wylewa się śmierdzącą maź. Pierwsze miejsce: okolice Brzęczkowic - dół na skraju lasu wypełniony brunatną masą. Drugie: zagajnik w Jaczowicach - pomiędzy połamanymi drzewkami widać liczne kałuże wywaru.
Najgorszy widok przedstawiają tereny w głębi lasu w Brzęczkowicach. Spalona ziemia bez trawy, uschnięte krzaki odcinają się od soczystej zieleni w sąsiedztwie rozlewiska. Zaschnięta maź potwornie śmierdzi. - To jest miejsce, gdzie wylewano ostatnio najczęściej, jeśli to jest nieszkodliwe, to dlaczego rośliny umierają? - denerwuje się jeden z mieszkańców, który zgodził się, być naszym przewodnikiem.
Roman Bromberg, kierownik gorzelni, jest zaskoczony, kiedy mówimy mu o tym, że wylewanie wywaru wywołuje takie skutki. Do jednego z miejsc się nie przyznaje.
- Te nie nasze, ja nigdy bym nie pozwolił na wylewanie do lasu - twierdzi Bromberg, gdy pokazujemy mu dół z wywarem. - Co do reszty, to rolnik rozlewa wywar na swój nieużytek, do czego ma przecież prawo. My spełniamy wszystkie normy i mamy zezwolenie na produkcję spirytusu od połowy lat dziewięćdziesiątych. Tymczasem w wydziale ochrony środowiska starostwa opolskiego - który nadzoruje tego typu obiekty - o wznowieniu produkcji w gorzelni nikt nie słyszał.
- Ona dla nas nie istnieje w rejestrze i nie wiem na jakiej podstawie prowadzi działalność - stwierdziła wczoraj Helena Czaja, szefowa wydziału. - Już poprosiliśmy o dokumenty z Urzędu Miejskiego w Niemodlinie i będziemy tę sprawę wyjaśniać. Dziś nie możemy także powiedzieć, jaki jest skład tego wywaru, bo na pewno nie był przez nas zbadany.
Szybką interwencję zapowiada także Mirosław Pukacz, szef opolskich Zielonych.
- Nie można czegoś takiego bezkarnie wylewać na pola, to jest odpad, który musi być odpowiednio zneutralizowany lub zagospodarowany, a nie samorzutnie składowany - wyjaśnia Pukacz. Artur Janowski
Zaraz to sprawdzę
Krzysztof Gaworski, wojewódzki inspektor ochrony środowiska:
- Jeszcze dziś pojadą do gorzelni moi inspektorzy. Trzeba tę sprawę wyjaśnić, bo za dużo tu znaków zapytania. Na pewno, aby można wylewać wywar - tak jak to jest czynione - potrzebny jest specjalny plan, uniemożliwiający nadmierne nawożenie, którego, jak usłyszałem, nie ma. Zresztą to dziś dla mnie też jest dziwne, bo do tej pory słyszałem tylko o wykorzystaniu wywaru jako paszy, a nie jako nawozu. M.in. dlatego warto przyjrzeć się tej gorzelni.
Dalej czekać nie będziemy
Stanisław Chalimoniuk, burmistrz Niemodlina:
- Od dawna mamy sporo kłopotów z obecnym właścicielem gorzelni. Wiele razy go dyscyplinowaliśmy, tłumaczyliśmy, że jak tak dalej będzie się zachowywał, czyli nie będzie spełniał norm ochrony środowiska, to trzeba będzie zamknąć zakład. W grę wchodzi jednak 15 miejsc pracy, a poza tym cały czas nam obiecywał poprawę. Tydzień temu postanowiliśmy, że dalej czekać nie możemy. Albo się dostosuje do obowiązujących norm, albo gorzelnię trzeba będzie zamknąć.