Polska"Taki sposób odsłaniania tablicy sięga czasów PRL"

"Taki sposób odsłaniania tablicy sięga czasów PRL"

Przyjęty przez kancelarię prezydenta sposób odsłonięcia tablicy na budynku Pałacu Prezydenckiego jest wzorcem mało pochlebnym, sięgającym czasów Polski ludowej, ale nie można bezdyskusyjnie winić władzy, że do takiego gestu się posunęła - uważa politolog z UW, prof. Wawrzyniec Konarski.

"Taki sposób odsłaniania tablicy sięga czasów PRL"
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Turczyk

12.08.2010 | aktual.: 12.08.2010 13:52

- Z jednej strony można powiedzieć, że odsłanianie tablicy dotyczącej jakiegoś dramatycznego wydarzenia w taki sposób, jaki został przyjęty przez kancelarię prezydenta, jest wzorcem mało pochlebnym, sięgającym czasów Polski ludowej (...). Z drugiej nie można winić władzy w bezdyskusyjny sposób za to, że do tego typu gestu się posunęła - powiedział prof. Konarski.

- Wcześniej miała miejsce gorsząca sytuacja w postaci minibitwy i wzajemnego obrzucania się inwektywami, które pokazywały, że także ta strona, która nazywa siebie obrońcami krzyża, w istocie nie demonstruje chrześcijańskiego miłosierdzia, tylko jest niezwykle zapiekła i zawzięta w demonstrowaniu swoich poglądów - podkreślił.

3 sierpnia zgromadzeni na Krakowskim Przedmieściu ludzie uniemożliwili zaplanowane na ten dzień przeniesienie do kościoła św. Anny krzyża stojącego przed Pałacem Prezydenckim. Rezygnację z przeniesienia krzyża poprzedziły przepychanki, okrzyki i dyskusje przeciwników jego przeniesienia z przybyłymi na miejsce duchownymi i harcerzami.

Jak ocenił prof. Konarski, odsłonięcie tablicy na Pałacu Prezydenckim bez wcześniejszego podania terminu uroczystości "miało charakter prewencyjny, które poprzez celowo zaplanowany efekt zaskoczenia miało uniemożliwić powtórzenie tego fatalnego scenariusza".

- Z tego względu można powiedzieć, że władza wyciągnęła wnioski, ale z oczywistych powodów będą one traktowane jako arogancki sposób zachowania - dodał.

Na tablicy, którą zawieszono w czwartek na Pałacu Prezydenckim, znajduje się napis: "W tym miejscu w dniach żałoby po katastrofie smoleńskiej, w której zginęło 96 osób, wśród nich prezydent Lech Kaczyński z żoną i były prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, obok krzyża postawionego przez harcerzy gromadzili się licznie Polacy zjednoczeni bólem i troską o losy państwa".

Komentując treść napisu, prof. Konarski ocenił, że "tablica ma upamiętnić fakt oddawania hołdu osobom zmarłym w katastrofie".

- Z tego względu przypomnienie nam i następnym pokoleniom tego faktu jest formą, która mnie osobiście zadowala. Zgadzam się z opinią, że pomniki zwykle stawia się tam, gdzie miała miejsce konkretna katastrofa czy inne dramatyczne wydarzenie. W tym wypadku jest to oczywiście rzeczą trudną lub niemożliwą - dodał.

Zaznaczył, że w jego ocenie przed Pałacem Prezydenckim nie powinien zostać wzniesiony żaden monumentalny pomnik. - Bardzo dobrą formą upamiętnienia faktu śmierci pary prezydenckiej i innych polityków byłoby zbudowanie pomnika żywego - szpitala, domu dziecka, szkoły czy domu kultury, który byłby jakąś formą przypomnienia tego, czym np. zajmowała się pani prezydentowa - powiedział politolog.

Podkreślił przy tym, że dobrym sposobem upamiętnienia ofiar katastrofy smoleńskiej byłoby także odsłonięcie tablicy z ich nazwiskami we wnętrzu Pałacu Prezydenckiego. - Byłoby to formą upamiętnienia faktu, że w tym miejscu mieszkał gospodarz Pałacu Prezydenckiego, który w tragiczny sposób zginął wraz z innymi ważnymi osobami polskiego świata publicznego - powiedział.

W jego ocenie podjęcie decyzji o odsłonięciu takiej właśnie tablicy mogłoby zapobiec ostrej krytyce. - Każda władza powinna działać w taki sposób, żeby niekiedy wyprzedzić swoich krytyków. Gdybym był na miejscu grupy przywódczej w PO jako partii rządzącej, starałbym się nadać moim działaniom coś, co byłoby formą wyprzedzania potencjalnej krytyki w najbliższym czasie - dodał.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (64)