Taki już los żołnierza
Chcę do taty - wołała Jowita Domicz w kierunku żołnierzy z 10. Opolskiej Brygady Logistycznej. Już niedługo jej ojciec wyjeżdża do Iraku.
01.07.2004 | aktual.: 01.07.2004 08:19
Na pożegnaniu oficerów i żołnierzy prawie półtoraroczna Jowita zrobiła furorę. Podczas przemówienia Romana Klechy, dowódcy brygady, pobiegła w kierunku szpaleru żołnierzy w piaskowych mundurach. W niczym nie przeszkadzali jej fotoreporterzy i telewizyjne kamery. - Chcę do taty - mówiła po cichu i przez długi czas nie pozwalała się zaprowadzić do mamy.
- Jak go widzi, to tak się zachowuje, on jest na pierwszym miejscu - uśmiechała się mama Jowity, Magdalena Domicz. Krzysztof - jej mąż - podobnie jak 80 żołnierzy, wyjedzie już niedługo do Iraku. Przez sześć miesięcy będzie służył w trzeciej zmianie Polskiego Kontyngentu Wojskowego.
- Dziś jeszcze do mnie nie dociera, że na tak długi czas nie będziemy mieli Krzyśka - powiedziała Magdalena Domicz. - Zabierze do Iraku nasze zdjęcia i naszą pewność, że nic złego mu się nie stanie. Będziemy się kontaktowali telefonicznie i oby jak najczęściej.
Ale zanim żołnierze pożegnali się z rodzinami, uroczystość rozpoczęła msza w kościele pod wezwaniem bł. Czesława. - Dwa razy mówiłem do was: jedziecie, dziś po pierwszy mówię: jedziemy - wyznał podczas kazania kapelan jednostki ks. Henryk Kaczmarek. - Pamiętajcie, że będziemy tam w misji stabilizacyjnej, a nie okupacyjnej. Serce drży, obca ziemia przed nami. Oby ta misja przyniosła wolność. Niech Bóg nas strzeże - zakończył Kaczmarek. Potem żołnierze pomaszerowali do swojej jednostki przy ulicy Domańskiego. Na placu apelowym spotkali się m.in. z wojewodą opolskim Elżbietą Rutkowską.
- Wracajcie w zdrowiu i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku - życzyła im wojewoda Rutkowska. Roman Klecha - dowódca jednostki - podkreślał, że żołnierze jadą, aby nieść pokój, bezpieczeństwo i spokój. - Wierzę, że po pół roku ciężkiej służby powitam was tutaj w komplecie, tego wam i sobie z całego serca życzę - stwierdził Klecha.
Potem wyczekujące z utęsknieniem rodziny, wśród których wiele było matek z dziećmi, mogły na chwilę podejść do żołnierzy. Wtedy starszy sierżant sztabowy Bogdan Janicki żegnał się z żoną Eweliną i córką Pauliną. Ta druga tuliła się mocno do jego szyi.
- Decyzję o wyjeździe podjąłem sam, byłem już raz w Afganistanie, mogę być także w Iraku - mówił nam Bogdan Janicki. - Nie jest lekko jechać i zostawiać rodzinę, ale taki już los żołnierza... - Będę się bardziej niepokoić niż wtedy, gdy jechał do Afganistanu, bo tyle teraz się słyszy o tym, co dzieje się w Iraku - stwierdziła Ewelina Janicka, która od dwóch lat jest szczęśliwą mężatką. Kiedy jej mąż i jego koledzy wyjadą? Wczoraj nikt nie chciał odpowiedzieć na to pytanie, tłumacząc się tajemnicą wojskową. Wiadomo tylko, że pierwsza grupa 25 logistyków z trzeciej zmiany już jest w Kuwejcie, aby się zaklimatyzować. Kolejna część opolskiego kontyngentu wyleciała wczoraj. Następni żołnierze szykują się już do lotów w terminach 12 i 28 lipca.
CO CZEKA LOGISTYKÓW
Przede wszystkim budowa baz, organizowanie zaplecza oraz zaopatrywanie innych wojsk w żywność i sprzęt. Także współdziałanie z całym wielonarodowym kontyngentem w Iraku. Naszych żołnierzy czekają też... burze piaskowe i ciągle słyszane strzały. W sytuacjach, gdy strzały słychać bardzo blisko jednostki, także logistycy chodzą na rozpoznania terenu. Podobnie jak inni muszą stać na warcie, co w Iraku jest bardzo niebezpieczne. Do dzisiaj - na co często zwracają uwagę opolscy dowódcy - nikomu z logistyków nic się nie stało. - To świadczy m.in. o tym, jak dobrze wyszkolonych mamy żołnierzy - podkreślał wczoraj Klecha.
ILE MOŻNA ZAROBIĆ NA WOJNIE?
Żołnierze służący w Iraku mówią, że przede wszystkim pojechali tam z żołnierskiego obowiązku. Ich żony przyznają jednak, że także z męskiej potrzeby przygód i dla pieniędzy. W Iraku można zarobić miesięcznie od 1000 do 2500 dolarów - w zależności od stopnia i stanowiska. Do tego dochodzi ok. 510 dolarów dodatku na cały okres pobytu. Tymczasem w kraju dostają co miesiąc też od 1000 do 3000, ale... złotych. - Żadne pieniądze nie rekompensują jednak strachu, z jakim budzę się co dnia i oglądam w telewizorze to, co dzieje się w Iraku - powiedziała nam wczoraj jedna z żon.
Artur Janowski