Tak udawał, że umarł?
Chorzowski ZUS zażądał od wdowy po
katowickim radnym Januszu Gacmandze zwrotu ponad 100 tys. złotych
zasiłku chorobowego, które pobierał jej mąż. ZUS twierdzi, że
radny tylko udawał chorobę. Wdowa jest przerażona; nie wie, jak
się bronić. Zwracać pieniędzy nie ma z czego - pisze "Dziennik
Zachodni".
20.06.2005 06:59
- Mój mąż w ostatnich latach sporo chorował, ale to była choroba śmiertelna. Gdy zmarł w listopadzie ubiegłego roku, był w sile wieku, miał zaledwie 55 lat. Intensywnie się leczył, co nas sporo kosztowało. Ja nie pracowałam- mówi zrozpaczona kobieta.
Działania ZUS-u są konsekwencją decyzji Kopeksu, w którym Janusz Gacmanga był zatrudniony przez ponad 30 lat. Gdy zaczął chorować, firma chciała się go pozbyć. Okazało się, że podczas zwolnień lekarskich radny spotyka się jednak z wyborcami, podejmuje ich sprawy. Kopex uznał, że jest to praca zarobkowa i na tej podstawie zwolniono go dyscyplinarnie. Zawiadomienie o wyłudzeniu zasiłków wysłano do ZUS.
Zgodnie z ustawą o samorządzie gminnym, radnego nie można zwolnić z pracy bez zgody Rady Miejskiej, gdy zarzuty dotyczą pełnienia przez niego tej funkcji. Katowicka Rada nie wyraziła zgody na zwolnienie Janusza Gacmangi. Nie dopatrzyła się żadnych uchybień z jego strony.
Kopex nie przyjął do wiadomości przepisów ani decyzji rady miejskiej. Nie przywrócił radnego do pracy. Sprawę miał rozstrzygnąć sąd. W międzyczasie Gacmanga umarł.
Wdowa została jedyną spadkobierczynią męża. ZUS z tego skorzystał. Dla tej instytucji Janusz Gacmanga był osobą zwolnioną dyscyplinarnie, która naciągnęła państwo. Nie było przecież wyroku sądowego, który by przywrócił radnego do pracy. Odsetki z kilku ubiegłych lat szybko rosły. Pewnego dnia wdowa otrzymała nakaz zapłaty na ponad 100 tys. złotych.
ZUS wyjaśnia, że Janusz Gacmanga pozostając na zwolnieniu lekarskim nadal pracował, tyle że jako radny. A to zdaniem lekarza ZUS-u, mogło pogorszyć jego stan zdrowia. Dlatego wdowa musi zwrócić pieniądze za wyłudzone chorobowe. Sprawa trafiła do sądu. (PAP)