Tak pracują gdańskie promotorki. Czy to naprawdę taki łatwy i szybki zarobek?
Łatwy zarobek, wysoka pensja i elastyczne godziny pracy - tak teoretycznie wygląda praca dziewcząt promujących kluby nocne na gdańskim starym mieście.
30.07.2014 | aktual.: 31.07.2014 08:15
Różowe parasolki gdańskich promotorek na stałe wpisały się w panoramę ulicy Długiej w Gdańsku. Oferty pracy dla dziewczyn, które mają zachęcać do wstąpienia do klubów nocnych, można znaleźć w internecie. Wymagane są odpowiednie warunki fizyczne i łatwość w nawiązywaniu kontaktów. W zamian pracodawca proponuje kilkanaście złotych netto za godzinę stania oraz prowizję od przyprowadzonego klienta. Przynajmniej w teorii. W praktyce zaś pieniądze otrzymuje się dopiero, gdy promotorka wprowadzi do klubu 15 klientów. Każdy z nich jest rejestrowany i na tej podstawie przygotowuje się wypłatę tygodniówki. Jeśli któraś z dziewczyn nie wprowadzi 15 osób, ale więcej niż sześć, dostaje 7 zł za godzinę. Jeśli pięć i mniej, to nie dostaje nic.
Mimo małego poważania, jakim cieszy się ten zawód, wizja wysokich zarobków kusi wiele kobiet. Matki, studentki, samotne, mężatki. Wszystkie one mają jeden cel - sprowadzić klienta, upić, obiecać mu, że poza tańcem będzie mógł liczyć na coś więcej, a potem postarać się, by zostawił tam wszystkie pieniądze. Promotorka ma przyprowadzić klienta, hostessa namówić na pierwszego drinka, a tancerka dokończyć dzieła.
W tym celu filtruje się tłum wyszukując z niego mężczyzn, którzy są zadbani i dobrze ubrani. Wysoko punktowani są zagraniczni turyści. Zasadniczo wybiera się osoby, które stwarzają pozory bycia bogatym, bo tylko taki klient zostawi pieniądze w klubie. - Umiejętności oceny mężczyzn nabiera się z czasem. Nie ma żadnych szkoleń. Po prostu podpatrujesz koleżanki. Z czasem dochodzisz do wprawy - mówi jedna z gdańskich promotorek.
Dziewczyny nigdy nie przerywają pracy. W ich kalendarzu nie ma takich terminów jak wolne, czy święta. Klub jest otwarty nawet w Boże Narodzenie. Zdarzyło się kiedyś, że jedna z pracownic chciała wyrwać się na święta do domu i głośno to wyraziła. Następnego dnia została zwolniona, a pieniędzy zarobionych w ostatnim tygodni nigdy nie dostała.
Jednak stresujące i poniżające dla dziewczyn sytuacje zdarzają się częściej. Pewnego wieczoru doszło do bójki ulicznej, w której interweniowała policja. Dziewczyny, mimo zagrożenia własnego życia, nie mogły przerwać pracy. Ich opiekunka krzyczała tylko, że mają pracować, nie zwracając uwagi na bijatykę.
Dziewczyn promujących klub nic nie łączy. Prawie nic. Bo nigdy nie czuły się tak źle traktowane i poniżane jak wtedy, gdy pracowały jako promotorki – mówią wszystkie pytane. - Nie warto. Klub wykorzystuje to, że człowiek jest półprzytomny i niejednokrotnie go rujnuje. To nieuczciwe - mówią kobiety, które dziś pracują już gdzie indziej.