Tajny proces Dorn kontra J. Kaczyński
Za zamkniętymi drzwiami ruszył proces cywilny, w którym były wicepremier Ludwik Dorn żąda od Jarosława Kaczyńskiego przeprosin, złotówki dla siebie i 5 tys. zł na cel społeczny za jego sugestie, jakoby nie płacił alimentów. Prezes PiS chce oddalenia pozwu.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie stawili się zarówno powód, jak i pozwany - obaj nie wypowiadali się dla licznie zebranych dziennikarzy. Prawdopodobnie obaj będą przesłuchani przez sąd jako strony procesu. Reporterzy zwrócili uwagę, że politycy nie podali sobie rąk.
Na początku rozprawy pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego złożył wniosek o utajnienie procesu (uzasadniał to już za zamkniętymi drzwiami)
. Adwokat Dorna, mec. Agnieszka Metelska nie widziała powodów do utajnienia procesu, choć dopuściła utajnienie sprawy, gdyby mieli w niej zeznawać bliscy Dorna.
Sąd utajnił cały proces. Sędzia Halina Plasota powiedziała, że "strona pozwana wskazała na takie przesłanki, które ostatecznie strona powodowa zaakceptowała". Sędzia dodała, że jawność rozprawy jest wyłączana wtedy, gdyby mogłaby ujawniać "szczegóły życia rodzinnego". Sędzia podkreśliła, że nie może ujawnić szczegółów.
Podczas tej rozprawy zeznawali świadkowie powoda: jego żona i wicemarszałek Sejmu z PiS Krzysztof Putra - szczegóły nie są znane. Na następnej rozprawie 9 kwietnia obaj politycy zostaną przesłuchani przez sąd jako strony procesu.
Z akt sprawy wynika, że Dorn w pozwie o ochronę dóbr osobistych z grudnia 2008 r. chce, by sąd nakazał J. Kaczyńskiemu przeprosiny na jego koszt w dzienniku "Polska" i w radiowych "Sygnałach Dnia" za "nieprawdziwe zarzuty dotyczące alimentacji", które doprowadziły do "zorganizowanej nagonki politycznej w mediach na Dorna i w konsekwencji usunięcia go z partii". Ponadto Dorn wnosi, by sąd zasądził mu od pozwanego symboliczną złotówkę zadośćuczynienia oraz nakazał wpłatę 5 tys. zł dla organizacji wdów i sierot po poległych policjantach.
Powód zarzuca pozwanemu "odzieranie go z prywatności" przez "świadome rozpowszechnianie" nieprawdziwej informacji, jakoby nie płacił alimentów dla trzech córek. Pozew podkreśla, że Dorn płaci alimenty i nigdy z nimi nie zalegał, o czym "pozwany wiedział z rozmów z powodem". Pełnomocnik Dorna mec. Agnieszka Metelska przyznaje zaś, że wystąpił on o obniżenie alimentów - ponieważ ponownie się ożenił i ma małe dziecko oraz wobec "dużych obciążeń alimentacyjnych i kredytowych". Podkreśla, że dochody jej klienta obniżyły się, gdy przestał być wicepremierem i szefem MSWiA, a potem marszałkiem Sejmu za rządów PiS - obecnie jest tylko posłem.
Według pozwu, działając z premedytacją, Jarosława Kaczyński "uruchomił lawinę wypowiedzi polityków swej partii, a w konsekwencji doprowadził do usunięcia go z niej w aurze potępienia jako osoby uchylającej się od wypełniania podstawowych obowiązków rodzinnych". Do pozwu dołączono wypowiedzi medialne innych członków PiS o alimentach Dorna. Mec. Metelska zaznacza, że Jarosław Kaczyński nie podjął propozycji ugody, mimo takiej woli ze strony Ludwika Dorna.
W odpowiedzi na pozew pełnomocnik byłego premiera mec. Bogusław Kosmus wniósł o jego oddalenie. Tłumaczył, że wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego "nie były niezgodne z prawdą", bo szef PiS. Adwokat podkreślał, że ograniczyły się one do sformułowań natury ogólnej o "charakterze ocennym", które "nie poddają się analizie na podstawie kryterium prawda/fałsz".
Kosmus zaznaczył również, że to nie Jarosław Kaczyński upublicznił sprawę alimentów Ludwika Dorna, tylko media. Pierwszy napisał o tym bowiem "Super Express".
- Osoba, która angażuje się w politykę, powinna być gruboskórna i liczyć się nawet z nieeleganckimi atakami - dowodzi mec.
Mec. Kosmus wniósł do sądu, by jako świadek zeznawała była żona Dorna, która apelowała do Jarosława Kaczyńskiego w sprawie wniosku Dorna o obniżkę alimentów. Adwokat przedłożył też sądowi gruby plik projektów ustaw popieranych przez Dorna i jego wypowiedzi medialnych - dotyczących m.in. zapisów, by oświadczenia majątkowe osób publicznych obejmowały także ich partnerów życiowych oraz by zaostrzyć odpowiedzialność dłużników alimentacyjnych.
Odpowiadając na pismo mec. Kosmusa, mec. Metelska replikowała, że "nie jest tematem do publicznego roztrząsania kwestia kolejnych małżeństw powoda i kolejnych dzieci", a ujawnianie szczegółów z jego życia rodzinnego "jest sprzeczne z interesem dzieci". - Fakt, że polityk ma mieć "grubszą skórę", nie oznacza automatycznego traktowania go jako worka do bicia wówczas, gdy przyjdzie komuś na to ochota - dodała adwokat Dorna.
By nie przegrać procesu o ochronę dóbr osobistych, pozwany musi udowodnić, że mówił prawdę lub przynajmniej dowieść, że działał w interesie publicznym i dlatego jego działanie nie było bezprawne.