PolitykaTajna broń Jarosława Kaczyńskiego

Tajna broń Jarosława Kaczyńskiego

Niektórzy sądzą, że Kaczyński samym swoim istnieniem i językiem pomaga Platformie (w myśl zasady "jak nie my - to przyjdą Kaczyści"), tak z drugiej strony coraz więcej wskazuje, że Tusk pracuje na rzecz scenariusza lidera PiS i wkrótce może się okazać, że Polacy jednak wybiorą Kaczyńskiego - pisze specjalnie dla Wirtualnej Polski publicysta Michał Karnowski.

Tajna broń Jarosława Kaczyńskiego
Źródło zdjęć: © PAP

24.09.2010 | aktual.: 24.09.2010 11:49

No tak - znowu musi być o Kaczyńskim, czyli "Kaczorze", jak na co dzień mówi cały polityczny światek. Bo stracił 9% (licząc od 10 sierpnia), a jego rywal - Donald Tusk - zyskał o punkt więcej - 10%. PiS ma w sondażu słabe 19 punktów poparcia i żenującą liczbę 102 mandatów, poparcie dla Platforma sięga połowy głosów i partia ta mogłaby liczyć na imponujący wynik 299 miejsc w parlamencie.

Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu: Spektakularny spadek poparcia dla PiS Komentarz Wiesława Dębskiego: "PiS to zagubiona ferajna"

A więc - przepraszam za skojarzenia, ale trudno o inne sformułowanie - szykujemy polityczny pogrzeb? Nie, jednak nie. Bo choć Kaczyński kończy się politycznie w rozmaitych analizach co tydzień, a co dwa miesiące następuje ostateczny krach Prawa i Sprawiedliwości, to wszystko to patykiem na wodzie pisane.

Tymczasem za tydzień, dwa kilka procent wyborców zmieni zdanie i wszystko wróci do normy. Bo prawda jest taka, że wciąż wybieramy pomiędzy dwoma zawodnikami wagi ciężkiej - liderem PiS i przewodniczącym PO. Reszta to na razie aspiranci, choć są wśród nich ci bardzo głodni sukcesu (Grzegorz Napieralski) i prawie emeryci (Waldemar Pawlak).

Z tej logiki wynika chyba to, co robi Kaczyński. Dopóki opisany podział obowiązuje, szczegóły są średnio istotne. Jest Migalski w PiS czy go nie ma - a jakie ma to znaczenie? Weźmie się Czesława Bieleckiego i to on będzie teraz inteligencką twarzą partii. Owszem, dla wagi intelektualnej partii, jej stabilności jakieś ma, ale dla wyniku wyborczego - pośrednie i dalekie. Jak Polacy uznają, że jest w kraju dobrze, pozostaną przy większościowym wskazaniu na Tuska. Jak epoka Gierka (jak to nazywa profesor Krzysztof Rybiński) i jej fajność się skończy, wybiorą Kaczyńskiego, choćby nawet sobie tego dzisiaj nie wyobrażali.

Żeby było jasne - żadna to wielka strategia, raczej minimalistyczny wybór na ciężkie czasy. Obarczony na dodatek sporym ryzykiem, bo zakładający, że szansę na przejęcie władzy PiS ma tylko w sytuacji jakiegoś wielkiego krachu. A przecież każdy normalny człowiek niczego takiego swojemu krajowi nie życzy. Inna sprawa, że tak jak niektórzy sądzą, iż Kaczyński samym swoim istnieniem i językiem pomaga Platformie (w myśl zasady "jak nie my - to przyjdą Kaczyści"), tak z drugiej strony coraz więcej wskazuje, że Tusk pracuje na rzecz scenariusza lidera PiS. Już nawet tak umiarkowani do niedawna ekonomiści jak profesor Krzysztof Rybiński biją na alarm, prognozując koniec tej epoki politycznej taki sam jak koniec czasów gierkowskich. A więc, kiedy wszystko w końcu pęka, waluta leci na łeb na szyję, a kraj zostaje z dobrymi drogami, potwornymi długami i koniecznością radykalnych cięć w wydatkach. Tak radykalnych, że dziś niewyobrażalnych, bo polegających na obniżkach pensji, masowych zwolnieniach. Zresztą, i w samej
Platformie co chłodniejsze głowy dostrzegają, że choć wielkie grillowanie ma swoje zalety, to niebezpiecznie szybko przemienia się w niekontrolowaną imprezę na kredyt.

Nic w polityce nie jest bezkosztowe. Przekonał się o tym Jarosław Kaczyński, płacąc słoną cenę za niepohamowanie języka i brudną koalicję rządową. Przekona się i Donald Tusk (a my wraz z nim), kiedy w końcu księgi rachunkowe zostaną przez kogoś podliczone. A wtedy przestanie być miło, co wie każdy, kto ma kredyt. Kiedy podpisujemy pożyczkę miła pani uśmiecha się sympatycznie. Kiedy spóźniamy się z ratą, dzwonią jakieś buraki z działu windykacji i atmosfera się radykalnie zmienia. Prawda? Rząd pożycza nieco inaczej, ale mechanizm egzekucji należności bywa równie brutalny.

Wątpię by Kaczyński miał jakiś kredyt, ale ma dość wiedzy o państwie, by ocenić to, co widać gołym okiem - ta zabawa nie będzie trwała wiecznie. Skoro rząd nie jest w stanie nawet wymusić tak oczywistej rzeczy, jak przykrycie kawałkiem brezentu wraku Tupolewa w Smoleńsku, to poziom picu musi być tam ogromny. Kiedyś to może wyjść na jaw. A wtedy - komu oddamy władzę?

Michał Karnowski, publicysta "Polski-The Times" i portalu wpolityce.pl, specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)