Tajemnicza śmierć studenta nad Wisłą w Warszawie. Śledztwo umorzone
Mokotowska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie zabójstwa 24-letniego Krzysztofa P., byłego studenta Politechniki Warszawskiej, którego ciało przed dwoma laty znaleziono nad Wisłą - podaje tvp.info. Zdaniem prokuratora, wyczerpane zostały już wszystkie możliwości procesowe i dlatego sprawa zostaje zamknięta "z powodu niewykrycia sprawcy".
- W śledztwie dotyczącym śmierci Krzysztofa P. zrobiliśmy już wszystko, co w naszych możliwościach. Nie udało się jednak ustalić ani motywu zbrodni, ani tym bardziej osoby odpowiedzialnej za zabójstwo. Dlatego postępowanie zostało umorzone. Jeżeli jednak pojawią się nowe okoliczności, pozwalające na rozwikłanie tej zagadki, śledztwo zostanie podjęte na nowo- powiedział tvp.info prok. Paweł Wierzchołowski, szef Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów.
Śmierć 24-letniego Krzysztofa P. jest jedną z najbardziej tajemniczych spraw w stolicy w ostatnich latach. Student Politechniki Warszawskiej ostatni raz był widziany żywy 1 października 2012 r., gdy wyszedł z akademika na Mokotowie. Nikomu nie powiedział, gdzie idzie. W swoim pokoju zostawił portfel i telefon komórkowy.
Trzy dni później jego ciało znaleziono w pobliżu piaskarni Wału Zawadowskiego nad Wisłą. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną śmierci chłopaka była jedna rana kłuta serca. Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie morderstwa. Jednak przez blisko rok nie udało się znaleźć choćby cienia motywu zabójstwa. Po ekspertyzach biegłych i na podstawie profilu psychologicznego ofiary, śledczy coraz poważniej rozpatrywali samobójczą wersję śmierci studenta.
Biegły medyk sądowy nie wykluczył, że mężczyzna mógł sam sobie zadać śmierć. Ponadto, według śledczych, od chwili zadania ciosu do śmierci upłynęło nawet od kilkunastu do kilkudziesięciu minut. Nie wiadomo, czy w tym czasie chłopak pokonał jakąś odległość. Z pewnością ranny mógł się jeszcze przez jakiś czas poruszać.
Z kolei z profilu psychologicznego Krzysztofa P. wynika, że był on osobą zamkniętą w sobie, nie uczestniczył aktywnie w życiu studenckim, miał opinię niezbyt pracowitego. - Niedługo przed śmiercią jego życie się gwałtownie zmieniło. Nie obronił pracy inżynierskiej, został skreślony z listy studentów i groziła mu utrata miejsca w akademiku. O swoich problemach nie powiedział rodzicom, na których utrzymaniu znajdował się od dłuższego czasu. Rodzice, nie dosyć, że podsyłali mu pieniądze, to często przesyłali jedzenie - mówili śledczy.
Policjanci przyznawali, że tezie o samobójstwie przeczy brak noża, którym zadano śmiertelny cios. Jednak jak mówili, możliwe jest, że chłopak po ciosie, odrzucił ostrze np. do Wisły. Niestety na niekorzyść śledczych działa fakt, że śmierć studenta odkryto po trzech dniach. Duża część śladów mogła zostać zatarta.
Źródło:* tvp.info*