Tajemnicza śmierć dziecka tuż po narodzinach. Ojciec miał spalić ciało
• Katarzyna B. i jej mąż trafili do aresztu tymczasowego
• Dziecko pary zmarło tuż po narodzinach, w niewyjaśnionych okolicznościach
• Ciało noworodka kilka dni później miał spalić jego ojciec
15.07.2016 12:03
Decyzją Sądu Rejonowego w Głogowie, Katarzyna B. oraz jej mąż najbliższe miesiące spędzą w areszcie tymczasowym. Kobieta przyznała się do zarzutu narażenia na utratę życia lub zdrowia swojego dziecka, natomiast mężczyzna odmówił składania zeznań.
Jak wyznała Katarzyna B., dziecko urodziła w domu, stojąc, co spowodowało, że noworodek uderzył o podłogę. Kobieta nie wezwała jednak karetki, tylko zaniosła dziecko do kotłowni. Ojciec dziecka miał po kilku dniach wejść do pomieszczenia i spalić ciało w piecu.
- Nie wiadomo, czy zgon nastąpił na skutek uderzenia o podłogę. Matka wyjaśniła jedynie, że do czasu porodu dziecko żyło, bo czuła jego ruchy - mówiła w czwartek cytowana przez TVN24 Barbara Izbiańska, prokurator rejonowa z Głogowa.
O historii powiadomiono Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej w Radwanicach, pod którego nadzorem znajdowała się wcześniej rodzina. Anonimowy informator, który skontaktował się z ośrodkiem, wyznał, że niepokoi się, ponieważ ciężarna Katarzyna B. długo nie wychodzi z domu. Jego podejrzenia miał też wzbudzić fakt, że nikt z sąsiadów nigdy nie widział dziecka kobiety. Pojawiły się nawet plotki, że miało ono zostać przez rodziców sprzedane do Niemiec.
Jak podaje Gazeta Wrocławska, troje pozostałych dzieci pary przebywa w rodzinach zastępczych.