Trwa ładowanie...
d3scgps
03-06-2013 08:30

Tajemnica wyprawy na Broad Peak

W czasie wyprawy na Broad Peak nie działały radiotelefony, a lokalizator GPS przepadł. Wielu podejrzewa, że przepadła też ludzka solidarność - czytamy w "Newsweeku". I wciąż nie wiadomo, jak zginęło dwóch himalaistów.

d3scgps
d3scgps
(fot. Polski Himalaizm Zimowy)
Źródło: (fot. Polski Himalaizm Zimowy)

5 marca na szczycie Broad Peak, jako pierwsi ludzie zimą, stanęli Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek. Podczas zejścia ze szczytu zaginęli Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski, którzy 8 marca zostali uznani za zmarłych. W piątek została powołana specjalna komisja Polskiego Związku Alpinizmu, która przeanalizuje przebieg wyprawy. Szczególnie atak szczytowy, który zakończył się śmiercią dwóch członków wyprawy.

Polski Związek Alpinizmu powołał specjalną komisję do zbadania przyczyn tragedii na Broad Peak. Wyniki jej prac mają być znane 8 czerwca. Do ubiegłego tygodnia jednak jej członkowie nie wiedzieli, jaki był przebieg zdarzeń. - Berbeka to największa zagadka - mówi jeden z członków komisji.

Jak czytamy w "Newsweeku", na całą czwórkę był tylko jeden GPS. Każdy z członków wyprawy miał natomiast radiotelefon, ale mimo to zdarzało się, że przez wiele godzin nie było kontaktu.

Dzień po powrocie z wyprawy do domu Berbeków przyjechali kierownik wyprawy, Adam Bielecki i Artur Małek. - Opowiadali o wyprawie. O śmierci nic, przecież nie było ich przy tym - mówi Krzysztof Berbeka, syn Macieja. Pojechali też do domu Tomka Kowalskiego. Tam też byli pytani o wyprawę i o to, czemu nie poczekali na towarzyszy. - Powiedzieli wprost, że nie oglądali się za siebie - powiedział Przemek, brat Tomka Kowalskiego.

d3scgps

Dodał też, że z tego, co słyszał, Adamowi Bieleckiemu zdarzyło się to nie pierwszy raz. W 2011 roku podczas wyprawy na Makalu szło razem trzech Polaków, w tym Bielecki. Wszedł na górę jako pierwszy. Potem zszedł, czekając tylko na jednego towarzysza. Obaj bezpiecznie trafili do obozu, trzeci miał poważne problemy. Zabłądził i noc spędził na 8200 m. bez namiotu. Udało mu się dotrzeć do obozu. Gdy znów zaczęli schodzić niżej, wyruszył razem z Bieleckim. Ale Adam nie oglądał się za siebie. Jego partner znów zabłądził i dopiero, gdy spotkał innych członków grupy, udało mu się cało zejść na dół.

(fot. WP.PL)
Źródło: (fot. WP.PL)
d3scgps
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3scgps
Więcej tematów