Tadeusz Pieronek: życzę Polakom, żeby dorośli
(Archiwum)
W Krakowie jest ks. bp Pieronek, a w Warszawie Monika Olejnik. Witam, księże biskupie. Kłaniam się pięknie. Dlaczego święta Bożego Narodzenia są dla nas ważniejsze od świąt wielkanocnych, chociaż Wielkanoc jest najważniejszym chrześcijańskim świętem? Bo są i zimne i ciepłe zarazem. Białe ze śniegiem, albo tak jak dzisiaj z deszczem, ale przynoszą radość, bo się Bóg rodzi. Narodziny kogokolwiek każdego dziecka jest radością, a cóż wtedy, gdy to dziecko przynosi wielką nadzieję na przyszłość. Czy jest to magia choinki, kolacji wigilijnej, prezentów? Nie byłoby tego, gdyby nie było istoty rzeczy, bożego narodzenia. Nie byłoby tej pięknej, radosnej, sugestywnej oprawy jaką dzisiaj mamy. Każdy z nas jest podszyty dzieckiem. Czy ksiądz wierzy w świętego Mikołaja? Wierzę w dobroć ludzi i świętego Mikołaja jako dobrą tradycję chrześcijańską. Dla mnie jednak święty Mikołaj kończy się 6 grudnia. Potem jest już tylko aniołek. A gdy był ksiądz małym chłopcem, to do kiedy ksiądz wierzył, że święty Mikołaj istnieje
naprawdę? Dotąd dokąd dawano mi prezenty jako dziecku. Nie było wtedy wielkich prezentów. To były czasy, kiedy byle co było czymś. Jedna pomarańcza była radością. I wierzył ksiądz, że to święty Mikołaj zakrada się i przynosi prezencik pod choinkę? Tak, oczywiście. Dlaczego nie? To jest bardzo miłe i bardzo ładne. Dziecko ma marzenia i powinno je mieć. My, dorośli też mamy... Ale jesteśmy chyba bardziej realni w ich realizacji. Skoro mówimy o świecie realnym, to czy ksiądz uważa, że w centrach handlowych powinny być kaplice? Mam do tego dystans. Jakoś nie bardzo mi to odpowiada. Ten kto chce znaleźć Boga, znajdzie go we własnym sercu, a kościołów mamy już wystarczającą ilość. No, chyba że są jakieś osiedla bez, to wtedy niech budują. Supermarkety czy centra handlowe, jak to pani lepiej określa, bo ten „super” mi nie odpowiada... Mam wątpliwości czy jest to potrzebne. Czego ksiądz życzy Polakom? Żeby wreszcie dorośli. Trudno swoich sąsiadów, społeczeństwo, politykę, gospodarkę traktować jak dzieci, które
domagają się wszystkiego wiedząc, że z próżnego, jak to mówił Gomułka, nawet Salamon nie naleje. Trzeba być po prostu rozsądnym, patrzeć na życie trzeźwo i starać się wydobyć z siebie jak najwięcej. Postarać się o to, żeby człowiek był szlachetny, pracowity. Wtedy wszystko przyjdzie. Spokojnie, powoli, nie na raz. Życzyłbym po prostu roztropności. Czego ksiądz biskup życzyłby polskim politykom? Tego samego, tylko w tym aspekcie, że muszą oni dbać o wspólne dobro, o całość, także i z uszczerbkiem dla własnego dobra, własnego wygodnictwa i własnego dobra. Wybieramy ich po to, żeby zatroszczyli się o wszystkich, a oni jak dotąd niestety dbają o siebie, o swoje partie. Partyjniactwo to jest dzisiejsza prywata. Święta Bożego Narodzenia i koniec roku skłaniają nas do refleksji. Czy ten rok 2004, to był najgorszy rok? Oczywiście w ciągu ostatnich lat. Nie. To jest jakaś ewolucja. Jesteśmy w Unii Europejskiej. Jest to włączenie nas w ogromną maszynę, potężny organizm. Jedni go chcą, a drudzy nie, ale widać, że
działa. Jest to wielkie cywilizacyjne osiągnięcie Polski, do którego musimy się dostosować, czyli ulepszać i wnosić do Europy wartości, które tkwią w nas. Jeżeli chodzi o politykę i wszystkie afery, no dobrze, najpierw trzeba poznać grzechy, żeby się z nich wyspowiadać i na tym etapie jesteśmy. Czy komisja śledcza jest naszym spowiednikiem? Niestety jest, choć nie jestem wielkim zwolennikiem komisji śledczych, bo uważam, że powinny działać normalne organy państwa, wymiar sprawiedliwości, a nie nadzwyczajne komisje śledcze. Jeżeli jednak było to konieczne, a okazuje się, że na pewnym etapie tak, to trudno. Czy księdza nie przeraża, że powróciliśmy do sprawy teczek? Wydawało się, że to już zamknięta historia... Przeraża w tym znaczeniu, że można i trzeba to było zrobić wcześniej. Proszę pokazać mi tych, którzy tego naprawdę chcieli. Byli tacy, którzy chcieli. Ale większość nie chciała. Czyli źle, że nie doszło do tego 15 lat temu, że Polska wtedy się nie oczyściła? Oczywiście. Żyć w prawdzie to jest pewien
luksus, ale luksus potrzebny do tego, żeby społeczeństwo było zdrowe. Jeżeli jeden drugiego podejrzewa i ma na niego, jak to się brzydko mówi, haki, to gdzie to społeczeństwo ma perspektywy rozwoju? Musi tu być spokój, jakieś zaufanie do ludzi, a my ciągle żyjemy na dynamicie. Lepiej by było, gdyby każdy z nas mógł obejrzeć swoją teczkę? Uważam, że tak. Cała prawda powinna być dostępna całemu społeczeństwu. Może byłaby to straszna prawda... Kto nie chciałby, nie musiałby zaglądać. Czasem lepiej jest pokazać straszną prawdę, niż żyć w zakłamaniu. Czy ksiądz potrafi przygotować jakąś wigilijną potrawę? Wszystkie. Jaką na przykład? A jaką by pani chciała? Dlatego, że moja wigilia, to dosyć ustalone menu. Zaczyna się od żurku z ziemniakami. Potem jest barszcz kiszony z uszkami oczywiście, potem karp smażony, kluski z makiem i z miodem. Potem jest kutia czasem. Wszystko jest do zrobienia. I sam to ksiądz robi? Nie, nie przesadzajmy. A! A jak się robi kutię? Pamiętam robienie kutii w taki sposób, że brało się
potężne drzewo i tłukło się pszenicę. Do tego dawało się różne bakalie, różne rzeczy. Są różne sposoby, choć kutia nie jest naszą, znaczy żywiecką, potrawą. Została przywieziona skądś ze wschodu. Lepić uszka też ksiądz potrafi? A cóż to za sztuka? Dla mnie wielka. No nie, proszę pani. Uszka, to jest mąka, jajko, woda – na ciasto. Potem trzeba przyprawić grzyby i zrobić farsz. Najpierw je ugotować, potem przysmażyć na czerstwej bułce i cebuli przede wszystkim. Dodać pieprzu, bułki tartej i to wszystko dobrze przysmażyć. Pachnie, smakuje nawet bez ciasta, a potem zlepić, dobrze zlepić. To czekamy na książkę kucharską księdza biskupa, bo jak ksiądz opowiada, to wydaje się to szalenie proste. Bo to jest proste i nie tylko proste, ale i piękne. To jest umiejętne trafianie do człowieka i samego siebie poprzez te dobra natury, które mamy od Pana Boga. Dziękuję bardzo i życzymy wszystkiego dobrego.