Tadeusz Iwiński: potrzebni są politycy-wizjonerzy

Monika Olejnik rozmawia z Tadeuszem Iwińskim, sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera

04.11.2002 10:30

Obraz
© Tadeusz Iwiński(PAP)

Czy władze polskie powinny się przyglądać bacznie poczynaniom Czeczeńców, którzy są w Polsce, czy powinny sprawdzać tych Czeczeńców, którzy przyjeżdżają do Polski? Władze polskie powinny, i tak czyniły do tej pory, analizować wszelkie ruchy migracyjne, bo migracja jest w ogóle jedną z najważniejszych prawidłowości współczesnych czasów; powinny stosować zasady konwencji genewskiej z 1951 roku i protokołu dodatkowego z 1967 roku. Polska nie jest krajem docelowym dla Czeczenów ani dla większości ludzi przybywających z obszaru dawnego Związku Radzieckiego, raczej obszarem tranzytu na Zachód. Dobrze, ale w tej sytuacji, która teraz jest. Na pewno, na pewno tak. Ze względów bezpieczeństwa powinna udzielać azylu, tak zresztą czyni, ostrożnie. Kilkuset Czeczenów otrzymało taki azyl i wielu z nich nawet nie czeka na rozpatrzenie wniosku, tylko wyjeżdża na Zachód. Te ośrodki czeczeńskie dzisiaj de facto są nieaktywne w Polsce. A grupa Wolny Kaukaz? Grupa Wolny Kaukaz to jest taka mieszanka, jest w niej trochę Polaków,
którzy wykazują sympatię dla Czeczenów, i samych Czeczenów. Uważam, że powinniśmy w ogóle w tej materii unikać ocen skrajnych, które są formułowane bardzo często w ostatnich latach, ponieważ sytuacja w Czeczenii, także u nas w tych środowiskach czeczeńskich, nie jest czarno-biała. Stale mówię, że przez tyle lat, gdy to obserwowałem, byłem tam pięć razy i rozmawiałem z tymi wszystkimi aktorami obu stron. Obie strony - i przykro to powiedzieć - często naruszały w straszny sposób prawa człowieka. I nie ma świętych w tym konflikcie. Ale czarno-biała musi być w przypadku Achmeda Zakajewa. Rosja żąda od Danii wydania Achmeda Zakajewa. Czy według pana Dania powinna się ugiąć pod naciskiem Rosji? To nie jest sprawa ugięcia się czy nie. To jest sprawa oceny przez niezawisłe organy wymiaru sprawiedliwości, czy wniosek o ekstradycję jest zasadny czy nie. Jeżeli by się okazało, że Zakajew brał udział w akcjach terrorystycznych, to taka procedura jest możliwa. Choć oczywiście fakt istnienia kary śmierci w Rosji, mimo że
na nią jest moratorium - i nawet jeden z największych terrorystów czeczeńskich, Salman Radujew, nie został skazany na karę śmierci - wskazuje, że gdyby Zakajewa, używam trybu przypuszczającego, wydano, nie orzeczono by najwyższego wymiaru kary. Ale nie potrafię powiedzieć na pewno, to wszystko zależy od tego, jak on postępował. Chcę zresztą przy okazji powiedzieć, że fakt, iż Szamil Basajew przyznał się do organizacji tego zamachu, a on formalnie jest wciąż tak zwanym ministrem obrony w rządzie Maschadowa, wydaje mi się, podważa ostatecznie wiarygodność Maschadowa, którego zresztą miałem okazję poznać w 1997 roku. Prawdopodobnie nie byłoby łatwo Rosjanom znaleźć partnera do dialogu, gdyby nawet to chcieli uczynić. Polscy parlamentarzyści między innymi napisali list do rządu duńskiego. Piszą w nim: „Oczekujemy, że władze duńskie w najbliższym czasie albo przedstawią światowej opinii publicznej przekonujące dowody na współudział w organizacji zamachu w Moskwie, albo też pana Zakajewa zwolnią i poświadczą jego
niewinność”. To jest element wywierania nacisku. Tak się często zdarza w świecie, że pisze się listy w takiej czy innej sprawie i one odnoszą skutek lub nie. Występowali na przykład różni polscy politycy w sprawie niedoprowadzenia do egzekucji Nigeryjek, które zgodnie z prawem szariackim były skazane na ukamienowanie, i między innymi, choć nie były to jedyne działania, odniosło to skutek. Powtarzam: to jest suwerenna decyzja władz duńskich i myślę, że Dania jest ostatnim krajem, w odniesieniu do którego można byłoby mieć wątpliwości, że ktoś może wywrzeć skuteczne naciski na to państwo. Chcę przypomnieć, że we wszystkich analizach nie tylko Dania uważana jest za najszczęśliwszy kraj świata, ale także za kraj o najmniejszej podatności na korupcję czy na jakiekolwiek inne wpływy zewnętrzne, na przykład ma najlepsze warunki dla inwestorów zagranicznych. Ale niektórzy mówią, że Dania już się ugięła przez to, że Zakajew znalazł się za kratkami w więzieniu duńskim. Nie, premier Rasmussen wyraźnie temu zaprzeczył,
Dania nie podjęła decyzji o niedopuszczeniu do organizacji kongresu czeczeńskiego w Kopenhadze, natomiast znaleziono wyjście, moim zdaniem, racjonalne - bo przecież potrzebne są i Unii, i Rosji dobre stosunki - szczyt został przeniesiony na 11 listopada i odbędzie się w Brukseli. Nie traktuję tego jako ugięcie się. Po prostu Rosjanie przedstawili określone dowody, z punktu widzenia rządu w Kopenhadze, jak rozumiem, daleko niewystarczające. Sędzina w sposób niezawisły podjęła decyzję o zatrzymaniu pana Zakajewa na dwa tygodnie i teraz będzie czas na ostateczne decyzje. Myślę, że ta procedura może trwać nawet kilka miesięcy. Ale Rosjanie grożą, że jeżeli Dania nie wyda Zakajewa, to Rosjanie zerwą stosunki dyplomatyczne z Danią. Nie wydaje mi się, żeby tego typu szantaż czy też groźby - zresztą ja lubię takie szachowe powiedzenie, że groźba jest silniejsza od ruchu - odniosły skutek. I na przykład wypowiedzi mojego dobrego kolegi, pana Rogozina, szefa komitetu spraw zagranicznych Dumy, wzywające do określonych
postępowań, nawet niektóre partie rosyjskie mówią, że trzeba przestać pić duńskie piwo - które nawiasem mówiąc należy do najlepszych na świecie - to jest element tworzenia określonej atmosfery. Ja nie wierzę, żeby Rosjanie zerwali stosunki dyplomatyczne. Rosyjska dyplomacja jest jedną z najlepszych na świecie, najbardziej doświadczonych. A wierzy pan w to, że Achmed Zakajew wiedział o tym, co się zdarzy w teatrze, w Moskwie? Nie wiem, ale nie wykluczam tego. Dlatego, że tego typu akcja wymaga ogromnych przygotowań i zapowiedzi następnych działań są bardzo smutne. To jest spirala nienawiści. Moje pytanie, jak ją można przerwać? Moim zdaniem można ją przerwać tylko wówczas, gdy położy się akcent na odbudowę Czeczenii, tego strasznie zniszczonego terytorium, gdy będzie się nadal rozwijało instytucje demokratyczne. Ale Czeczenii się raczej nie odbudowuje – to, co w tej chwili dzieje się w Czeczenii, to są działania wręcz odwrotnie. To nie jest prawda. Gdy byłem kilka miesięcy temu ostatnim razem w Czeczenii,
widziałem na przykład w Groznym, w Argunie czy gdzie indziej ogromne zmiany. Funkcjonuje komunikacja, działają szkoły, uczelnie, służba zdrowia. Nawet miała być wznowiona komunikacja lotnicza, chociaż wczoraj strącono dziewiąty helikopter rosyjski. Nawiasem mówiąc, kilka razy w tym roku strącono tę samą maszynę kilka miesięcy później. Panie ministrze, dzisiaj rozpoczynają się rozmowy w Brukseli, co się stanie, jeżeli się okaże, że Polska będzie musiała wpłacać sto procent składki do unijnego budżetu? Pole manewru jest wciąż bardzo duże. Najważniejsze dla nas jest, żeby nie być płatnikiem netto - i Polska nie będzie płatnikiem netto. Wysokość składki nie jest ustalona. Ponadto, czymś innym jest, jeżeli płaci się... Nie, nie, zgodnie z unijnym prawem mamy płacić sto procent. Tak. To co się stanie, jeżeli Unia się nie ugnie? Dobrze. Ale po pierwsze nie wiadomo, ile sto procent będzie wynosiło, ono może wynosić dwa miliardy euro rocznie albo trochę więcej. Wreszcie nawet szalenie ważne jest, od kiedy mielibyśmy
to płacić. Gdybyśmy na przykład mieli płacić składkę za 2004 rok, od końca 2004 roku, to w istocie zyskujemy jeden rok, więc to jest szalenie dużo. Uważam, że w ogóle kluczową sprawą w tej chwili to jest - używam tego słowa świadomie - solidarność europejska. Pieniądze są ważne, ale pół miliarda euro czy miliard euro nie może zburzyć wagi wielkiego projektu europejskiego. Politycy-księgowi, którzy są, nie mają racji bytu, potrzebni są politycy-wizjonerzy. Jestem przekonany, że ostatecznie na szczycie w Kopenhadze 12, 13 grudnia zapadną decyzje, nawet gdyby miano wstrzymać zegar i rokowania przedłużyłyby się o kilkanaście czy kilkadziesiąt minut. Ale jakie są ruchy ze strony Polski, ze strony Unii, jeżeli mówimy o stu procentach? Po pierwsze ruchy są różne, pole manewru jest szerokie. Przede wszystkim chcemy podnieść, jeżeli chodzi o dopłaty bezpośrednie, punkt startu z 25 procent w roku 2004, do 30, a może nawet więcej. Chcemy skrócenia okresu dopłat z dziesięciu lat, nie wiem, może do pięciu, może do
sześciu. Chcemy wreszcie przywrócić kwotę, która ma zostać zmniejszona, jeżeli chodzi o fundusze strukturalne, o 1,4 miliarda euro. Chcemy uzyskać, co jest szalenie ważne, także dla rolników wyższe kwoty, szczególnie na mleko, na zboże, na cukier. Chcemy rozwiązać sprawę VAT w budownictwie - i takich spraw jest wiele. I pozostaje na to trochę ponad pięć tygodni. Jestem przekonany, że pod wieloma względami uda się nam osiągnąć kompromis. Bo do tej pory rozmawiano tylko na przykład o hutnictwie czy też rolnictwie, a teraz będzie można rozmawiać o wszystkim na zasadzie pewnej wymienności. Tak więc to jest taki maraton negocjacyjny, tak było zawsze. Ja jestem umiarkowanym optymistą.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)