Tą kostką mężczyzna rozbił głowę pani Krystynie. Ma ją w domu, bo policja nie była zainteresowana
Napastnik ją dusił, okładał pięściami po głowie, a na koniec uderzał kostką brukową. Barbara Rucińska cudem przeżyła ciężką operację mózgu. Po dwóch miesiącach policja umorzyła sprawę napadu. – Nie wzięli nawet ode mnie narzędzia zbrodni – mówi Wirtualnej Polsce pani Barbara i pokazuje kostkę brukową, którą zaatakował ją napastnik.
Barbara Rucińska skończyła pracę w swoim ogródku działkowym we Wrocławiu przy ul. Francuskiej. Wsiadła na rower i ruszyła w stronę domu. Nagle ktoś brutalnie ją zaatakował. Zaczął dusić kobietę, dociskał jej klatkę piersiową do ziemi, walił pięściami po głowie. W końcu sięgnął po kostkę brukową, by ją dobić. Zdążył zadać cios, ale nagle przerwał atak i uciekł, bo usłyszał zbliżającego się mężczyznę.
- Byłam zamroczona. Krzyczałam "ratunku". Myślałam, że nie przeżyję. Miałam ogromnego krwiaka na głowie. Natychmiast zabrano mnie do szpitala, gdzie miałam operację mózgu. Prawie mnie zabił, lekarze mówili, że było ciężko i cudem przeżyłam – mówi pani Barbara.
Do napaści doszło 30 czerwca 2016 r. Do tej pory kobieta zmaga się z konsekwencjami napadu. – Mam problemy z mową, ubytki w czaszce i pourazowe zmiany w mózgu – mówi pani Barbara.
Sprawą zajęli się policjanci z komisariatu Wrocław-Fabryczna. – Wskazałam im mężczyznę, który był w pobliżu napadu, zakonnicę, która obok przechodziła i kilka innych osób. Nikogo nie przesłuchali. Gdy zapytałam dlaczego, policjant odpowiedział, że i tak wszyscy mówią, że nic nie widzieli – mówi Rucińska.
Najbardziej bulwersuje fakt, że policja nie zabezpieczyła do badań kostki brukowej, którą mężczyzna zaatakował. Pani Barbara sama zabrała ją z miejsca napaści i od półtora roku trzyma w papierowej torbie w domu. Nie zbadano także ubrania poszkodowanej, które miała na sobie w dniu napaści. – Wszystko mam zabezpieczone w domu. Na ubraniu jest dużo śladów, to mogłoby pomóc złapać napastnika – mówi pani Barbara.
Kobieta opisała policjantom mężczyznę, który ją zaatakował. Był ubrany w kurtkę jednej z firm kurierskich, a pod spodem miał ubranie w kolorze mocno niebieskim. Dla policjantów to było jednak za mało. Po dwóch miesiącach umorzyli postępowanie. – Nie czekali nawet na wyniki badań śladów biologicznych na mojej torebce. Gdy zapytała, dlaczego nie sprawdzili wielu rzeczy, policjant odpowiedział, że nie ma czasu, bo ma 68 podobnych spraw – mówi pani Barbara.
Kobieta od czasu napadu boi się wychodzić na dwór. W mieszkaniu zamontowała dodatkowe zamki. - Prowadzimy czynności wyjaśniające w tej sprawie - mówi Wirtualnej Polsce asp. szt. Łukasz Dutkowiak z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl