Ta gra Rzym się nazywa
Wielki poker. W sobotę w Rzymie zaczyna się
rozgrywka 25 państw o pierwszą europejską konstytucję. Podbijanie
stawki, dobieranie kart, blef, a na koniec sprawdzenie, czym grało
się naprawdę... - pisze w "Gazecie Wyborczej" Robert Sołtyk.
04.10.2003 | aktual.: 04.10.2003 07:40
W pokerze idzie o to, by przeciwnika oszukać, by przegrany odszedł od stołu. W Europie nie. Tu się z partnerami dogaduje, bo trzeba z nimi żyć dalej - stwierdza komentator.
Rzym wita nas niemal 30-stopniowym upałem i równie gorąca będzie pierwsza sesja. Potem jest tylko dziesięć tygodni na ustalenie podziału władzy.
Zdaniem Roberta Sołtyka kluczowa będzie postawa Polski i Hiszpanii. Chcemy zachować uzyskany w Nicei w 2000 r. korzystny system głosowania w Radzie UE. Niemcy nie chcą o tym słyszeć. To najtwardszy orzech.
Małe kraje walczą o to, by nie stracić swego komisarza w Brukseli. Kraje katolickie, w tym Polska, pragnęłyby zapisu o tradycji judeochrześcijańskiej w preambule. Brytyjczycy - i znowu z poparciem Polaków - chcą jaśniejszych zapisów o obronności i stosunkach Unia - NATO. A Niemcy, Francja, Włochy i Benelux - założyciele UE - nie chcą zmieniać nic.
Wojna nerwów, straszenie się wetem i zabieraniem pieniędzy - trwa od tygodni. I nie ustanie. A przecież kompromis jest konieczny! Nie może to być ani dyktat Berlina, ani polskie liberum veto. Nie zapomnijmy, że gramy o mocną Polskę, ale w lepszej Europie - podkreśla komentator "Gazety Wyborczej".