Szygalski: w Gdyni nagrodzono filmy "zbyt akademickie"
Na tegorocznym festiwalu w Gdyni nagrodzono filmy solidnie zrealizowane, lecz "zbyt akademickie"; nie doceniono kilku oryginalnych pozycji, m.in. "Matki Teresy od kotów" - ocenił Piotr Szygalski, dziennikarz specjalizujący się w tematyce filmowej.
30.05.2010 | aktual.: 30.05.2010 03:54
- Festiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni trwał od poniedziałku, zakończył się w sobotę.
Piotr Szygalski - współautor programu kulturalnego "Wstęp wolny" w TVP2 - przyznał po zakończeniu gali rozdania nagród, że dziwi go decyzja jury, jeśli chodzi o wiele kategorii.
W jury konkursu głównego zasiadali: reżyserzy Andrzej Barański (przewodniczący), Xawery Żuławski i Arni Oli Asgeirsson (z Islandii), aktorka Alicja Bachleda-Curuś, scenarzysta Andrzej Bart, operator Jacek Petrycki i charakteryzator Waldemar Pokromski.
- Tegoroczny werdykt kompletnie nie celuje w przyszłość - uważa Szygalski. - Wolałbym, by na tym festiwalu honorowano filmy proponujące coś nowego. Błędem jest nagradzanie rzeczy, które są wyłącznie dobrze zrobione - powiedział dziennikarz.
W jego ocenie, nie doceniono w Gdyni kilku oryginalnych produkcji, np. filmu "Matka Teresa od kotów" debiutanta Pawła Sali. - To nie jest film wybitny, lecz powinien zostać zauważony - uważa Szygalski.
Jak ocenił, tegoroczny laureat Złotych Lwów, obraz "Różyczka" Jana Kidawy-Błońskiego, to "kino absolutnie akademickie, z umiarkowanie udanymi kreacjami aktorów".
Dziennikarz ma wątpliwości co do nagrody w kategorii najlepsza aktorka pierwszoplanowa, którą przyznano Magdalenie Boczarskiej, odtwórczyni głównej roli w "Różyczce".
- Absolutnie szanuję to, co zrobiła Boczarska w "Różyczce". Jednak dużo ciekawszą rolę, wymagającą większego przygotowania stworzyła Urszula Grabowska w "Joannie" Feliksa Falka - powiedział Szygalski.
Falk wyreżyserował "Joannę" według własnego scenariusza i za ten scenariusz dostał w Gdyni nagrodę. Piotr Szygalski uważa, że na nagrodę w tej kategorii bardziej zasługiwał inny tekst - scenariusz filmu "Chrzest" Marcina Wrony, napisany przez trzy osoby: Grzegorza Jankowskiego, Grażynę Trelę i Dariusza Glazera.
- Przy całym szacunku dla Feliksa Falka, dla niebywałej solidności filmu "Joanna", nie mogę się z werdyktem zgodzić - powiedział Szygalski. W jego ocenie, "Joanna" to "propozycja wyjątkowo akademicka".
- Dziwi mnie decyzja jury, jeśli chodzi o wiele kategorii. Być może jednak ten werdykt to konsekwencja kompromisu, który musiał stworzyć się pomiędzy Alicją Bachledą-Curuś a Andrzejem Barańskim - zastanawiał się Szygalski.
Ten festiwal miał niższy poziom niż ubiegłoroczna edycja - podkreślił dziennikarz. - Nie było filmów takich jak "Rewers", "Dom zły", "Zero" czy "Wszystko, co kocham". Produkcje, które pokazano na tegorocznym festiwalu, nie odzwierciedlają jednak w pełni obecnej kondycji polskiego kina - uważa Szygalski.
W jego ocenie, tegoroczna edycja gdyńskiej imprezy była "festiwalem przejściowym". - Kilka filmów, które były planowane na ten rok, jeszcze nie powstało. Nie traktujmy więc tej edycji jako papierka lakmusowego - zaznaczył.
Według Szygalskiego, najlepsze pozycje w tegorocznym konkursie głównym w Gdyni to: "Chrzest" Marcina Wrony, "Erratum" Marka Lechkiego, "Matka Teresa od kotów" Pawła Sali.