Szycie po niemiecku
Szef noclegowni w Wodzisławiu Śląskim uczy
bezdomnych szycia na maszynie i języka niemieckiego - pisze
"Gazeta Wyborcza".
23.02.2005 | aktual.: 23.02.2005 08:36
Bezdomny Janusz Nowotny ma kłopoty z maszyną do szycia. Chodzi o kulach i nie może nogą naciskać pedału. Żeby uszyć pomarańczowe zasłonki do swojego pokoju, kładzie pedał maszyny na stole i dociska go ręką. Dla Nowotnego szycie to sposób na zabicie czasu, dla Tadeusza Fugiela, szefa noclegowni, radość, że bezdomni coś robią, zamiast siedzieć cały dzień przed telewizorem - dodaje dziennik.
Raz w tygodniu bezdomni biorą książki, zeszyty i idą do świetlicy na lekcje niemieckiego. Młoda nauczycielka wysoko postawiła poprzeczkę. Wypisuje słówka na tablicy, zadaje pracę domową, odpytuje i stawia oceny do dziennika. W środę był sprawdzian ze zwrotów grzecznościowych i słówek. "Dziewczyna ma do nas podejście, a ten niemiecki to jeszcze może się w życiu przydać" - mówią "uczniowie".
Fugiel, który wymyślił zajęcia, wie, że Unia Europejska nie szczędzi pieniędzy na edukację. Jeśli pomysł z lekcjami chwyci, wystąpi o grant i rozszerzy program o inne języki i zajęcia - informuje "Gazeta Wyborcza".
Podobnie zrobił z kursem szycia. Kiedyś usłyszał, że panie ze Stowarzyszenia Aktywnych Kobiet z Radlina będą uczyły się tapetowania i malowania. "To dlaczego mężczyźni nie mogą szyć?" - pomyślał. 13 bezdomnych skończyło już kurs, dostali certyfikat. "Mistrzów krawiectwa z nich nie zrobię, ale jak już nabiorą wprawy, to możemy bardzo tanio sprzedawać uszyte rzeczy" - mówi Fugiel "Gazecie Wyborczej".(PAP)