Droga E6 w Göteborgu w Szwecji © GETTY | SOPA Images

Szwedzkie bezpieczeństwo gwarantowane. "Ludziom trzeba pomagać, nie karać"

Elektroniczne progi zwalniające oraz system kontroli pasa ruchu, który sprawi, że samochody nie będą zjeżdżały ze swojego na przeciwny - Szwedzi ustawicznie testują na drogach nowe rozwiązania.

Sebastian Łupak: W Szwecji na drogach ginie rocznie 20 kierowców na milion mieszkańców. W Polsce – 50. W czym doszukiwać się powodów tej dysproporcji? Może po prostu jeździcie nowszymi modelami volvo?

Maria Krafft, Szwedzka Administracja Transportu Trafikverket: Podejrzewam, że jeździcie w Polsce lepszymi samochodami niż my. Przeciętna długość używania samochodu w Szwecji to 17 lat.

Przeciętny wiek samochodu w Polsce to 15-16 lat.

No więc nie chodzi raczej o wiek samochodu, bo te są podobne.

To może chodzi o waszą narodową mentalność? Jesteście narodem nauczonym w szkole współpracy a nie konkurencji. Nie musicie ścigać się na drodze, żeby coś komuś udowodnić i popisać się nową furą?

Szwedzi, jak Polacy też przekraczają szybkość. W sumie robi to nawet połowa kierowców. Co prawda większość przekracza ją nieznacznie, może o 10 km/h, ale jednak przekracza.

Czy bardzo wysokie mandaty nie zniechęcają do szybkiej jazdy?

Stawki nie wzrosły od kilku lat.

Ale taki mandat w wysokości od 2 do 4 tysięcy koron [ok. 800-1500 zł] to poważny wydatek dla Szweda?

Oczywiście. Ale to nie jest w Szwecji główny sposób walki z piratami drogowymi. Moglibyśmy dawać o wiele więcej mandatów z pomiarów radarowych, ale tego nie robimy. Radar jest włączany i dezaktywowany losowo, choć pomiar prędkości odbywa się cały czas.

Dlaczego?

Nie traktujemy radarów jako środka do zwiększania budżetu państwa, tylko jako środek przypominający kierowcy, że ma zwolnić.

Nie uważamy kierowców za złych ludzi, których trzeba oskubać z pieniędzy, ale raczej jako kogoś, komu trzeba podpowiedzieć, jak się ma dobrze zachować w ruchu.

Szacujemy, że dzięki radarom i zwolnieniu prędkości ocaliliśmy dodatkowych 20 istnień ludzkich rocznie.

To na czym więc polega wasza tajemnica?

Chodzi przede wszystkim o jakość dróg, o infrastrukturę, o stworzenie takich warunków do jazdy, że nie ma sensu przekraczać prędkości. Jeśli masz w mieście szeroką, prostą ulicę, to zachęca ona, żeby po niej pędzić, nawet jeśli ustawisz przy niej znaki ograniczające prędkość.

Jeśli chcesz, żeby ludzie jechali 50 km/h, to musisz tak zaprojektować drogę, żeby miało to sens.

Jeśli zwęzisz ulice i zbudujesz na niej progi zwalniające, wyniesione przejścia dla pieszych, dodasz ronda, to dla kierowcy jasny znak, że rozpędzanie się nie ma sensu. To prawda, że ruch będzie nieco zwolniony, ale płynny. Nie musisz mieć wcale korków.

Czyli brawura kierowców jest powstrzymywana niejako automatycznie?

Jeśli chodzi o samoloty czy pociągi, człowiek jest najsłabszym ogniwem, więc robimy wszystko, żeby nie popełniał błędów, wspomagając go najnowocześniejszą technologią. To jest system kontroli - połączenie systemów elektronicznych z decyzjami człowieka.

Tak samo na drodze: trzeba kierowcę wspomóc. Jeśli tylko nie pędzisz, masz zapięty pas i oczywiście nie jesteś pijany, to za resztę odpowiadamy my: politycy, inżynierowie miejscy, policja, producenci samochodów.

Wiemy, że człowiek nie jest doskonały i popełnia błędy, więc trzeba mu po prostu pomóc ich uniknąć i zadbać o jego bezpieczeństwo.

Energii kinetycznej nie oszukasz. Jest ona czasem tak silna, że ludzie przy zderzeniu czołowym nie mają szans.

To energia samochodu przy pewnej prędkości. Tym większa i groźniejsza, im szybciej jedziemy.

Nie chodzi o to, żeby wszędzie redukować prędkość. Jeśli masz dobry samochód, air bag i zapięte pasy, a droga jest dobra i pusta, możesz jechać szybciej. Ale tam, gdzie to konieczne, np. w miastach, trzeba zmniejszyć prędkość, żeby chronić życie kierowców, rowerzystów i pieszych.

Przy prędkości 30 km/h pieszy potrącony przez auto ma 90 procent szans na przeżycie. Ale z każdym kolejnym kilometrem jego szanse się zmniejszają.

Nie chodzi o to, żeby uczyć przechodniów, jak się mają zachowywać, bo to, że giną na przejściach dla pieszych to nie jest ich wina. Trzeba systemowo zredukować prędkość samochodów.

Od kiedy poprawia się jakość dróg w Szwecji?

Od 1997 roku. Wtedy nasz parlament uznał, że z moralnego punktu widzenia nie możemy dłużej tolerować dużej liczby śmiertelnych wypadków i wprowadziliśmy program Vision Zero, czyli próbę doprowadzenie do tego, żeby na szwedzkich drogach było zero ofiar.

Vision Zero Sweden, from the start until today | Trafikverket

Jakie są efekty?

W 2000 roku mieliśmy 591 wypadków śmiertelnych, w 2022 było ich 227. W 2030 roku chcemy ich mieć 130.

Szwedzi przyjęli Vision Zero z aprobatą? Przecież musieli ściągnąć nogę z gazu, a przycisnąć pewnie wielu sobie lubiło.

Badamy satysfakcję kierowców co dwa lata. To jest dialog ze społeczeństwem, konsultacje. Ludzie mówią nam, co działa, a co nie. Około 70 procent kierowców jest zadowolonych z Vision Zero. W końcu raczej każdy chce, żeby drogi w Szwecji były bezpieczne.

Są momenty, w których na podstawie zebranych danych modyfikujecie tę swoją politykę?

Dochodzi do tego wtedy, gdy widzimy, że w jakichś rejonach niepokojąco wzrosła np. liczba kolizji. Niedawno na północy Szwecji na pewnych drogach zredukowaliśmy prędkość ze 100 do 80 km/h. Mieszkańcy nie byli zadowoleni, bo wydłużyło im to dojazd do pracy na długich dystansach. Pracujemy więc nad innym rozwiązaniem.

Czyli?

Popularnym rozwiązaniem w Szwecji jest przebudowa istniejących dróg typu 1+1 na drogi typu 2+1. To droga, która wyposażona jest naprzemiennie raz w jeden, raz w dwa pasy ruchu. Taki układ wymusza wolniejszą jazdę. Budowa takiej drogi jest o wiele tańsza od budowy autostrady i zmniejsza liczbę wypadków o ok. 80 procent.

System 2+1 na popularnej drodze E65
System 2+1 na popularnej drodze E65 © Materiały prasowe | Lars Owesson/Bildarkivet.se

Czyli szwedzki sukces to głównie zasługa agencji rządowej Trafikverket?

Współpracujemy z władzami lokalnymi, policją, firmami transportowymi, organizacjami pozarządowymi i producentami samochodów. To jest proces, za który, jako społeczeństwo, odpowiadamy wspólnie.

Czy Szwedzi prowadzą pod wpływem alkoholu?

Niestety tak. Za 20 procent wszystkich wypadków śmiertelnych odpowiada prowadzenie auta pod wpływem alkoholu czy narkotyków.

Obcenie można coś z tym zrobić?

Można zastosować w samochodach system alco-lock. Nie możesz ruszyć z miejsca, jeśli piłeś. Ale nie jest to obowiązujące w Szwecji prawo.

Pamiętam, jak kiedyś zjechałem z promu w Szwecji. Od razu, na nabrzeżu, stała policja i kazała wszystkim dmuchać…

Policja wprowadziła też system kontroli zwany "20 minut". Wyjeżdżają w teren na 20 minut i sprawdzają trzeźwość kierowców. Są widoczni. Potem przenoszą się w inne miejsce. Wygląda, jakby byli wszędzie.

Jak wygląda bezpieczeństwo ruchu w tym roku?

Z powodu inflacji ludzie mają mniej pieniędzy, a benzyna jest droga, więc mniej jeżdżą, zwłaszcza młodzi. To sprawiło, że wypadków jest mniej. Ale chodzi o to, żeby było ich mało nawet wtedy, gdy drożyzna się skończy i ludzi znów będzie stać na długie, częstsze podróże.

Testujemy teraz nowoczesne systemy, np. elektroniczne progi zwalniające. Niektóre marki ciężarówek czy autobusów (Volvo, Scania) są wyposażone w technologię, która odbiera sygnał z takiego e-progu. Kierowca nie może wtedy przyspieszyć, a jeśli to zrobi, właściciel firmy przewozowej dostaje taką informację.

Samochody mają także wbudowany system kontroli pasa ruchu, tak, żeby nie zjeżdżały ze swojego pasa na przeciwny. Można uniknąć 30 procent zderzeń czołowych, jeśli poprawi się ten system. Chodzi o to, żeby samochody jeszcze lepiej "rozpoznawały" pasy i oznakowania namalowane na drodze, kiedy są one przykryte śniegiem bądź mokre od deszczu.

Sebastian Łupak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (271)