ŚwiatSzwedzcy deputowani nadużywają pomocy dla bezrobotnych

Szwedzcy deputowani nadużywają pomocy dla bezrobotnych

Niektórzy szwedzcy deputowani jeszcze
długo po odejściu z parlamentu nadużywają prawa do zasiłków, które
po zakończeniu mandatu mają im dopomóc w przystosowaniu się do
nowego życia - poinformowała szwedzka telewizja publiczna SvT.

03.03.2004 17:10

Z programu nadanego wieczorem przez SvT wynika, że byli deputowani do Riksdagu pobierają hojne zasiłki państwowe, mimo że są właścicielami prosperujących firm o wielomilionowych obrotach.

Posłowi, który po wygaśnięciu mandatu opuszcza ławę parlamentarną, przysługuje prawo do zasiłku, będącego - jak pisze sztokholmski korespondent CTK - swego rodzaju "pomocą dla bezrobotnych", ma bowiem umożliwić byłym legislatorom jak najszybsze włączenie się do normalnego życia. Pomoc ta jest jednak znacznie bardziej szczodra niż w przypadku zwykłych obywateli, dlatego też przemyślny poseł może "zarobić" bez pracy miliony koron szwedzkich.

Najniższy gwarantowany zasiłek dla byłego posła wynosi 36 tys. koron (około 3890 euro) miesięcznie i jest wypłacany przez rok, co daje w sumie blisko 47 tys. euro przed opodatkowaniem. W zależności jednak od wieku i liczby lat spędzonych w parlamencie można otrzymywać zasiłek w maksymalnej wysokości 30 tys. koron (około 2345 euro) przez 30 lat, co daje łącznie pokaźny dochód ponad 1,68 mln euro.

_ "Warunki są rzeczywiście hojne, podczas gdy praktycznie nie wymaga się jakichkolwiek świadczeń w zamian"_ - twierdzi szwedzka telewizja. Były poseł, który otrzymuje takie sumy, nie musi nawet przedstawić potwierdzenia, że rzeczywiście poszukuje nowej pracy.

Nie znaczy to jednak, że byli deputowani w ogóle nie pracują. SvT sprawdziła kilku z nich i stwierdziła, że co najmniej dwóch ma przedsiębiorstwa wykazujące obrót ponad milion koron szwedzkich rocznie. Nie przeszkadza to im pobierać zasiłku z parlamentu w maksymalnej wysokości. Nadużycie jest możliwe dzięki temu, że oficjalnie nie pobierają żadnego wynagrodzenia z tytułu prowadzenia przedsiębiorstwa.

Paradoksalnie np. były poseł Bengt Wittbom, który prowadzi wykazującą wysokie obroty firmę doradczą, świadczącą usługi podatkowe i współpracującą z oficjalnymi urzędami, od dziesięciu lat pobiera "zasiłek" z parlamentu w wysokości 19 tys. koron (ponad 2050 euro) miesięcznie. Jako zwykły obywatel, Wittbom nigdy nie mógłby sobie pozwolić na podobne "połączenie" dochodów.

Tak samo poczynał sobie do niedawna inny były deputowany, Stig Bertilsson, dokładnie do czasu, kiedy jego przypadkiem zaczęli się zajmować dziennikarze: pobierał on podobny zasiłek mimo posiadania firmy o rocznych obrotach 23 mln koron (blisko 2,5 mln euro).

Choć dziennikarzom sprawa wydaje się oczywista, opinie posłów nie są wcale jednoznaczne. Przewodniczący Riksdagu Bjoern von Sydow powiedział wprawdzie SvT, że "należałoby zastanowić się, czy obecny system jest właściwy", ale za jego ewentualną zmianą nie opowiada się ani jedna z siedmiu partii reprezentowanych w parlamencie. Według szwedzkiej telewizji, niedawny wniosek jednej z deputowanych o zmianę dotychczasowego systemu, tak by posłowie byli traktowani na tych samych warunkach, co zwykli urzędnicy państwowi, nie znalazł poparcia u nikogo z jej kolegów i koleżanek w parlamencie.(iza)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)