Szwagier... nie rodzina
"Stylowa willa z 1901 roku w Wołowie" - zachęca w ostatnich dniach biuro nieruchomości - cena 450 tys. zł. W 1998 roku ten budynek został sprzedany za cenę wielokrotnie niższą. Sprzedawała agencja rządowa, kupowała rodzina ówczesnego wojewody, Witolda Krochmala - pełnomocnika rządu, dziś burmistrza Wołowa.
30.07.2003 | aktual.: 30.07.2003 10:46
Niedaleko centrum Wołowa, przy ul. Ludowej, na zadrzewionej działce stoi okazały dworek. Niegdyś w części owego budynku była siedziba PGR-u. Dokładnie na parterze i w suterenie. Piętro było zamieszkałe. Przez nieżyjącą już teściową Krochmala. Komunizm upadł, PGR się rozpadł, dół willi od 1993 roku świecił pustkami. Górę wykupiła na własność teściowa późniejszego wojewody. Za cenę preferencyjną, liczono lata pracy w firmach państwowych, więc takie mieszkanie można było nabyć za 10 proc. wartości. Aby nie marnowały się i dolne pomieszczenia, w 1998 roku ogłoszono na nie przetarg. 101,3 m parteru i 67,2 m sutereny razem z 58 proc. 1336 metrowej działki wyceniono wówczas na - uwaga - 30 745 złotych! I suma ta wywołała później wiele kontrowersji. Do przetargu zgłosiły się dwie osoby, a wygrała wspomniana teściowa - wówczas już wojewody - Witolda Krochmala. Przetarg organizowała Agencja Własności Rolnej Skarbu Państwa (AWRSP). Teraz, po pięciu latach, nieruchomość już w całości (górę i dół) wyceniono na... 450
tys. złotych.
To burmistrz sprzedaje
Wołów, czwartek, 24 lipca. Żar z nieba, ul. Ludowa prawie pusta.
- Ten dom to na sprzedaż? Pytamy przechodzącą starszą panią.
- Burmistrz sprzedaje, sprzedaje i sprzedać nie może - mówi kobieta.
- A mógłby, to ktoś by tu w końcu posprzątał - dodaje inna.
Widać, że domem już dawno nikt się nie zajmował. Kilka okien otwartych. W środku widać odpadający tynk. Idziemy do sąsiada. Zmierzwione włosy, broda, prawie jak burmistrz Krochmal.
- Dużo osób mnie z nim myli - śmieje się. - Ale z niewłaściwą osobą rozmawiacie o domu, to burmistrz go sprzedaje, trzeba jechać do ratusza.
- Pomińmy to - odpowiada na pytanie czy jest jego bratem. Pytamy o zainteresowanie domem.
- A przyjeżdżają tu różni, przeważnie obcokrajowcy. Niemcy, Holendrzy - opowiada. - Ale przeważnie tylko oglądają. 450 tysięcy? - dziwi się, gdy wymieniamy cenę. - Kiedy z burmistrzem rozmawiałem jakiś czas temu, to cena była 300 tysięcy.
Droższa o 1000 procent!
W ciągu 5 lat cena domu wzrosła więc o ponad tysiąc procent. Rodzą się pytania: po pierwsze, czy w 1998 roku wycena została dokonana rzetelnie? Już w samej Agencji Nieruchomości Rolnych (tak teraz nazywa się AWRSP) można usłyszeć skrajne wypowiedzi:
- Nieruchomość została wyceniona grubo poniżej wartości - mówi dyr. AWRSP, Stanisław Stefanko.
- Takie były wtedy ceny - mówią z kolei pracownicy agencji.
Nieruchomości wycenia się tak: agencja powołuje niezależnego rzeczoznawcę majątkowego. Ten musi mieć certyfikat ministerstwa. Rzeczoznawca przegląda rynek nieruchomości w danej miejscowości. Wybiera kilka podobnych, sprzedanych już budynków. Sprawdza ich ceny. I na tej podstawie ustala średnią wartość metra kwadratowego.
- W tamtym czasie nieruchomości na rynku wołowskim były wyjątkowo tanie - powiedzieli nam w agencji. Wszystko jest w dokumentacji, np. domy 80-metrowe "chodziły" za 9 tys. zł. Stąd cena (30 745 zł) uzyskana za 168 metrów willi (parter i suterena) i kilkaset metrów działki... - ...Była nawet stosunkowo wysoka - mówią.
Trzeba zainwestować
Drugie pytanie: czy wartość nieruchomości przez 5 lat mogła wzrosnąć o ponad 1000 procent? W 1998 roku willa wyglądała tak: przez 70 lat nie było remontu. Ubikacja na piętrze, dół zniszczony, od 1993 roku nieużywany. Nie było ciepłej wody, dach zawilgocony. Piętro w lepszym stanie, z prostej przyczyny: było zamieszkane. Słowem, do luksusu daleko. Stan na 2003 r.: na parterze i w piwnicach prawie bez zmian. Prawie, bo zmiany są, jeśli dom jest nieużywany - marnieje, niszczeje. A ten nie był używany. Co z piętrem? Od 2001 roku też nie było używane i niszczeje. Zadzwoniliśmy do biura nieruchomości.
- Dlaczego taka cena? Duża piękna działka, z pięknymi drzewami. Klatka jest w dobrym stanie. Dom ma piękną architekturę - wymieniała pracowniczka biura. - Piętro może być zamieszkałe, a na dole można otworzyć pub, czy gabinety lekarskie. Oczywiście w dom trzeba sporo zainwestować - przyznaje.
- To burmistrz Krochmal sprzedaje? - zapytaliśmy.
- Tak, ale przez pełnomocnika - usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Nie interesuje mnie to
W poniedziałek zadzwoniliśmy do burmistrza Krochmala. Wbrew temu, co usłyszeliśmy w biurze nieruchomości i na wołowskiej ulicy, burmistrz stanowczo zapewnił nas:
- Proszę pana ja się tym domem nie interesowałem, ani nie interesuję. Trwa teraz postępowanie spadkowe, lecz mnie to naprawdę nie interesuje - powiedział.
W katastrze dowiedzieliśmy się, że dom wciąż zapisany jest na teściową pana Krochmala, która od dwóch lat nie żyje, sprzedać go więc, póki co, nie można. A prawa do budynku ma szwagier burmistrza oraz żona. Czyli sprawa interesować burmistrza chyba musi... Chyba, że Witold Krochmal, jak w starym dowcipie, uznaje, że... szwagier to nie rodzina.
Marcin Gąsiorowski