Szukasz pracy za granicą - uważaj na oszustów!
Kilkadziesiąt osób z Krakowa straciło pieniądze, bo chciało pracować za granicą. Pośrednik z Łodzi, który oferował zatrudnienie m.in. w Anglii, pobierał od poszukujących zatrudnienia po kilkaset złotych.
12.11.2009 | aktual.: 12.11.2009 09:50
Potem zwlekał z wysłaniem ich do miejsca pracy. Ludzie rezygnowali więc z umów i domagali się zwrotu poniesionych kosztów. Większość nie odzyskała ani grosza. Policja obiecuje, że zajmie się firmą, tak by nie nabierała już kolejnych osób.
- Firma "Akces" z Łodzi szukała przez gazetowe ogłoszenia chętnych do pracy w Anglii przy produkcji i w magazynach - opowiada pan Adam z Nowej Huty. - Zadzwoniłem do nich i usłyszałem, że muszę przyjechać do siedziby firmy, by załatwić formalności i mogę zaczynać - dodaje.
Na miejscu pan Adam podpisał umowę i zapłacił 750 złotych. - Właścicielka firmy twierdziła, że nie pobiera żadnych pieniędzy za pośrednictwo - tłumaczy mężczyzna. - 550 zł to miał być koszt przelotu, natomiast 200 zł to opłata za tłumaczenie niezbędnych dokumentów. W razie rozwiązania umowy lub odwołania wyjazdu firma miała zwrócić mi 550 zł - dodaje.
Po podpisaniu umowy mężczyzna czekał na wyznaczenie daty wyjazdu do pracy w Anglii. Termin był ciągle przesuwany. W końcu po kilku miesiącach pan Adam zdenerwował się i rozwiązał umowę z firmą - zażądał też zwrotu pieniędzy. Miał je dostać natychmiast - nie dotarły do dzisiaj. Gdy po wielu próbach udało mu się dodzwonić do firmy, usłyszał, że "już idą".
- Minęło już pięć miesięcy od czasu, gdy mąż rozwiązał umowę - żali się pani Ewa, żona poszkodowanego. Jest rozgoryczona, bo oboje liczyli na pracę w Anglii. Pożyczyli pieniądze od rodziny, aby zapłacić wymagane przez firmę koszty.
- Mój błąd, że nie sprawdziłem wcześniej, co to za firma - denerwuje się oszukany. - Ale miała siedzibę przy Piotrkowskiej, w prestiżowym budynku. Wiele osób, podobnie jak i ja, skorzystało z jej oferty - podkreśla. Mężczyzna zaczął sprawdzać firmę dopiero, gdy nie otrzymał zwrotu pieniędzy. Na internetowym forum znalazł setki wpisów osób, które czekają na kilkaset złotych.
- To zwykli naciągacze. Ja podpisałem z nimi umowę i wpłaciłem 750 zł w sierpniu zeszłego roku i czekałem jak kretyn do stycznia - pisze jeden z internautów. Inna internautka dodaje. - Podzielam zdanie. Ta firma to OSZUŚCI. Nie mają żadnych ofert pracy, tylko zwodzą miesiącami, a jak zrezygnujesz, to i tak 200 zł dla nich.
Próbowaliśmy skontaktować się z łódzkim biurem firmy "Akces". Bardzo długo nam się to nie udawało. Pod numerem stacjonarnym usłyszeliśmy jedynie komunikat o godzinach pracy biura, podobnego nagrania wysłuchaliśmy kilkakrotnie, dzwoniąc na telefon komórkowy. Różniły się jedynie godziny urzędowania biura. Gdy w końcu udało się nam dodzwonić i poinformować pracownika biura po co dzwonimy, usłyszeliśmy tylko odgłos odkładanej słuchawki. Przez następnych kilka godzin nikt nie odbierał telefonów.
Krakowianie oszukani przez przedsiębiorczą firmę chcą złożyć doniesienie na policję. - Szukam innych poszkodowanych. Nawet jeżeli nie odzyskam pieniędzy, to może nikt inny nie da się nabrać - dodaje pan Adam.
- Niestety, to często stosowany sposób na wyłudzenie pieniędzy - przyznaje Katarzyna Padło z biura prasowego policji. - Osoby, które wpłacą pieniądze, nawet jeżeli część ich odzyskają, to i tak będą stratne. Zgodnie z umową przepadnie im 200 zł.
Nie ukrywa, że sprawa odzyskania pieniędzy może trwać długo. - Oczywiście zajmiemy się nią. Poszkodowani mogą zgłaszać się w komisariatach, najbliższych miejscu zamieszkania. Mogą także zakładać sprawy cywilne o zwrot pieniędzy firmie - zaznacza.