Sztygar kolejnym podejrzanym ws. katastrofy w "Halembie"
Sztygar zmianowy z kopalni "Halemba" w
Rudzie Śląskiej jest siódmym podejrzanym w śledztwie, dotyczącym
ubiegłorocznej katastrofy w tej kopalni, gdzie zginęło 23
górników. Na polecenie gliwickiej prokuratury,
zatrzymała go policja. Odpowie za narażenie górników na
niebezpieczeństwo. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.
14.06.2007 | aktual.: 14.06.2007 11:21
Jak poinformował rzecznik prowadzącej postępowanie w tej sprawie Prokuratury Okręgowej w Gliwicach, prok. Michał Szułczyński, Bolesławowi H. postawiono zarzut narażenia górników na utratę życia lub ciężki uszczerbek na zdrowiu.
Z ustaleń śledztwa wynika, że wiedząc o przekroczonych stężeniach metanu oraz zagrożeniu wybuchem pyłu węglowego, sztygar nie wyprowadził górników z zagrożonego rejonu. Zdarzyło się to 19 listopada, na dwa dni przed wybuchem metanu i pyłu węglowego, 1030 metrów pod ziemią.
Wcześniej podobne zarzuty usłyszała większość pozostałych podejrzanych w tej sprawie. Dwaj z nich - nadsztygar z pracującej na zlecenie kopalni firmy Mard oraz główny inżynier wentylacji z "Halemby" - są aresztowani, wobec pozostałych zastosowano m.in. dozór policji i poręczenia majątkowe. Inny z podejrzanych odpowie za fałszowanie dokumentacji.
O środkach zapobiegawczych wobec zatrzymanego w czwartek sztygara zdecyduje sąd, po zakończeniu przesłuchania podejrzanego w gliwickiej prokuraturze. To, czy prokuratura będzie wnioskować o zastosowanie aresztu, zależy głównie od złożonych przez Bolesława H. wyjaśnień.
Wobec dwóch poprzednich zatrzymanych, którzy zostali doprowadzeni do prokuratury w miniony wtorek, sąd zastosował dozór policji oraz poręczenia majątkowe w wysokości 10 tys. zł. Podejrzanym zakazano także opuszczania kraju oraz zabroniono wykonywania obowiązków służbowych na zajmowanych dotąd stanowiskach w dozorze górniczym kopalni i firmy Mard.
Prokuratura nie wyklucza zatrzymań kolejnych osób podejrzanych w tej sprawie, nie zdradza jednak szczegółów. Śledztwo w sprawie katastrofy powinno zakończyć się - według prok. Szułczyńskiego - przed końcem roku. Jego zdaniem, zebrany materiał dowodowy jest wystarczający, aby stawiać osobom winnym naruszenia prawa konkretne zarzuty.
Według ustaleń specjalnej komisji, niezależnie od prokuratury badającej przyczyny katastrofy, za nieprawidłowości w kopalni, które poskutkowały śmiercią górników, odpowiada 19 osób - 16 z kierownictwa, dozoru i służby dyspozytorskiej kopalni "Halemba" oraz trzy z firmy Mard, w której pracowało 15 z 23 ofiar tragedii.
W przedstawionym w ubiegłym tygodniu raporcie komisji eksperci uznali, że do tragedii w "Helembie" przyczyniły się liczne naruszenia przepisów. Roboty były źle zorganizowane i nadzorowane, a górnicy pracowali mimo przekroczenia dopuszczalnych stężeń metanu; czujniki metanowe ustawiano tak, aby zaniżyć ich wskazania; zlekceważono zagrożenie wybuchem pyłu węglowego.
Komisja ustaliła też, że w likwidowanej ścianie wydobywczej pracowały urządzenia niespełniające norm, a pozostawiając w chodniku - zamiast zaraz wywieźć na powierzchnię - wyciągnięte ze ściany sekcje obudowy zmechanizowanej, poważnie naruszono technologię prac. Chodnik był też nieprawidłowo przewietrzany, a podziemny transport źle zorganizowany.
Większości podejrzanych grozi do ośmiu lat więzienia, niezależnie od sankcji za naruszenie prawa geologicznego i górniczego, o których ma wkrótce zdecydować Okręgowy Urząd Górniczy w Gliwicach. Najwyższa kara, jaką może orzec nadzór górniczy, to zakaz sprawowania określonych funkcji w górnictwie przez dwa lata, co w wielu przypadkach oznacza tzw. śmierć zawodową.
Kilka osób, wskazanych przez organy nadzoru górniczego jako współwinne naruszenia przepisów, jest już na emeryturze. Dotyczy to m.in. b. dyrektora kopalni "Halemba".