Szturm na sklepy
Świątecznego szału zakupów nie da się uniknąć. Reklamowym chwytom nie potrafią się oprzeć nawet specjaliści od marketingu.
02.12.2005 | aktual.: 02.12.2005 19:21
Kiermasze świąteczne, spotkania z Mikołajem, atrakcje dla dzieci – to metody centrów handlowych, które chcą skłonić klientów do robienia jak największych zakupów, najlepiej – jak najwcześniej, nawet już na początku listopada. Pierwszy wzmożony atak na sklepy czeka nas w najbliższy weekend, tuż przed mikołajkami. Już od pewnego czasu trudno się przebić przez tłumy ludzi szturmujących centra handlowe.
– Ostatnio chciałam kupić czapkę, ale był taki tłok, że nie udało mi się dopchać do stoiska. Chciałam coś zjeść, żeby nie gotować obiadu w domu, ale do restauracyjek były takie kolejki, że nie było możliwości, żeby to zrobić. Wyszłam więc z niczym – opowiada nasza Czytelniczka Ania.
Supermarkety i centra handlowe próbują jakoś temu zaradzić. – Od listopada zatrudniamy dodatkowe osoby, od 10 do 15 w każdym hipermarkecie – mówi Agnieszka Kozłowska z działu informacji Geant. Część sklepów w CH Blue City wynajmuje dodatkowe powierzchnie na stoiska. Z kolei CH Wola Park spodziewa się, że w grudniu zakupy zrobi tu około 1 mln klientów (zwykle centrum odwiedza około 800 tys. osób miesięcznie).
Specjaliści zgadzają się, że robienie zakupów w takich warunkach powoduje stres, ale – ludzie nie są w stanie się temu oprzeć. Zdaniem psychologa społecznego Konrada Maja ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, wszystko dlatego, że pełna przepychu oferta sklepu kusi nas różnorodnością i pomysłowością, ale również daje nam do zrozumienia, czego nam jeszcze brakuje i co powinniśmy dokupić.
Pokusie przedświątecznych zakupów nie można się oprzeć – mówi prof. dr hab. Andrzej Falkowski psycholog marketingu, SWPS. – Jedyne wyjście to nie kupować samemu. Ktoś – małżonek, znajomy – powinien patrzeć nam na ręce. Nie unikniemy pułapek, ale łatwiej będzie nam wzajemnie kontrolować, co ląduje w koszyku. Ale i wówczas prawdopodobieństwo, że kupimy produkt inny, niż chcieliśmy albo niepotrzebny, jest niemal pewne. Specjaliści dostosowują metody sprzedaży do sylwetki kupującego. Są klienci poszukujący nowości, mniej lub bardziej emocjonalnie traktujący konsumpcję. Na każdego z nich jest sposób. Marketing zawsze działa. Nawet doświadczeni specjaliści, handlowcy, psycholodzy zachowań konsumenckich reagują na promocyjne zabiegi. To pesymistyczna konkluzja, ale poddajemy się presji, bo musimy się jej poddawać. O to chodzi, że nie można się opanować. Gdyby ten mechanizm nie działał, marketing nie miałby sensu, a przecież ma się świetnie – dodaje Falkowski.
Do przedświątecznych zakupów usiłują nas namawiać Święte Mikołajki z gołymi pupami przy dzwiękach kolęd odtwarzanych w supermarketach. Ze wszystkich stron jesteśmy bombardowani reklamami, w których Święty Mikołaj przekonuje nas, że koniecznie musimy kupić telewizor plazmowy, ponieważ bez niego święta będą zmarnowane, albo że nasi bliscy ucierpią, jeśli nie kupimy im na Gwiazdkę nowoczesnej wiertarki.
Zdaniem ojca Tomasza Alexiewicza, Mikołaj już dawno przestał być święty. Jego postać jest wykorzystywana w najróżniejszych reklamach wszystkich rodzajów towarów.
– Najbardziej niewłaściwym użyciem tej postaci są roznegliżowane dziewczęta w strojach Mikołaja reklamujące produkty dla „dużych chłopców” – twierdzi ojciec Alexiewicz. – Najbardziej denerwuje mnie hipermarketowe kolędowanie. Kolędy są tam wykorzystywane po to, by wzbudzić w kupujących poczucie szczęścia, stworzyć nastrój i skłonić ich do zakupów – dodaje. Zdaniem ojca Alexiewicza tego typu reklamy zabijają ducha świąt i sprawiają, że zapominamy, co w tym okresie jest najważniejsze. Zamiast na kontaktach z bliskimi, skupiamy się na zakupach.
Jak się bronić?
Szczególnie zestresowanym, którzy chcą uniknąć dodatkowych nerwów, radzę zaprzestać na jakiś czas pielgrzymek do centrów handlowych. Niech sobie skalkulują, co im się bardziej opłaca. Być może lepiej zrobić zakupy w kilku mniejszych sklepach i zapłacić za nie trochę drożej, zamiast stać w kolejkach i się denerwować – mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny.