PolskaSzpitalny oddział niszczeje, bo nikt nie chce do niego dopłacać

Szpitalny oddział niszczeje, bo nikt nie chce do niego dopłacać

W Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie
niszczeje część Szpitalnego Oddziału Ratunkowego. Ani NFZ, ani
miasto nie chce dopłacać do jego działania mimo, że leczą się tam również warszawiacy - alarmuje "Życie Warszawy".

09.01.2009 | aktual.: 09.01.2009 04:28

Tymczasem każdy z siedmiu stołecznych Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych pęka w szwach. Cały oddział w Wojskowym Instytucie Medycznym można otworzyć w ciągu maksymalnie dwóch miesięcy. W nieczynnej części stoi dziesięć łóżek. Jest też specjalistyczny sprzęt, niezbędny do rozpoczęcia działalności. Na Szaserów trafialiby pacjenci z urazami wielonarządowymi.

- Część oddziału nie jest wykorzystywana, ponieważ SOR otrzymuje finansowanie za tzw. dobogotowość, a nie za wykonane procedury. To finansowanie na poziomie 40% kosztów, jakie realnie szpital ponosi z tytułu funkcjonowania SOR - wyjaśnia płk Wojciech Lubiński, rzecznik WIM. - Paradoks polega na tym, że im bardziej specjalistyczne procedury są wykonywane, tym większe straty przynosi oddział - dodaje.

WIM proponuje by rozważyć wprowadzenie finansowania z NFZ za dobogotowość oraz za wykonane procedury. Wtedy SOR będzie opłacany jak oddziały szpitalne. NFZ tego jednak nie przewiduje - pisze "Życie Warszawy".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)