Szpitale szukają rąk do pracy
W opolskich szpitalach zaczyna brakować lekarzy i pielęgniarek, a część ich dyrektorów ratunku szuka za wschodnią granicą - alarmuje "Rzeczpospolita".
08.11.2005 | aktual.: 08.11.2005 07:30
Z problemami kadrowymi walczy m.in. kierujący trzema szpitalami Anatol Majcher. - Potrzebuję pięćdziesięciu pielęgniarek. Chętnie zatrudnię lekarzy, i to kilku specjalności. Niestety, nie mam skąd ich pozyskać, a nawet ci, którzy robią specjalizację, mówią mi wprost, że uczą się tylko po to, by wyjechać, i tylko czekają, by otworzyły się nowe rynki we Francji, Austrii czy Niemczech - dyrektor nie kryje rozczarowania.
- Byłem już na Ukrainie, by zaprosić pielęgniarki, ale bez efektu. Za kilka dni jadę znowu. Może uda mi się namówić kilku fachowców spośród lekarzy i przytrzymać ich u nas dłużej - planuje dyrektor Majcher.
Wieloletni szef Izby Lekarskiej w Opolu dr Jerzy Jakubiszyn uważa, że uzupełnianie braków obcokrajowcami nie zlikwiduje problemu.
- W sytuacji kryzysowej lepiej ściągnąć lekarza ze Wschodu niż nie mieć żądnego. Na dłuższą metę jedynym rozwiązaniem jest - tak jak w Czechach - zapewnienie odpowiednich wynagrodzeń naszym specjalistom. Jeżeli tego nie zrozumieją polskie władze, to już wkrótce może się okazać, że w wielu placówkach nie będzie kim zapełniać wakatów - ostrzega dr Jakubiszyn.(PAP)