PolskaSzpitale - konkurencyjna działalność zakazana

Szpitale - konkurencyjna działalność zakazana

Weszła w życie ustawa
zabraniająca prowadzenia na terenie publicznego szpitala czy
ośrodka zdrowia konkurencyjnej działalności. Nie wolno m.in.
wynajmować pomieszczeń prywatnym spółkom czy lekarzom, którzy
chcieliby za pieniądze leczyć osoby, nie chcące czekać miesiącami
w kolejce do świadczeń opłaconych przez Narodowy Fundusz Zdrowia.

05.06.2006 | aktual.: 05.06.2006 01:27

W niektórych małopolskich szpitalach działają nie tylko konkurencyjne firmy, ale nawet same szpitale oferują za pieniądze badania i specjalistyczne porady - pisze "Gazeta Krakowska".

W Szpitalu im. Jana Pawła II w Krakowie odpłatnie można m.in. szybciej wykonać specjalistyczne badania diagnostyczne. Nie naruszamy prawa - twierdzi dyrektor szpitala dr Mieczysław Pasowicz. Przecież z tych świadczeń mogą korzystać na przykład osoby nie ubezpieczone czy cudzoziemcy. Jeśli ktoś chce zapłacić, to dlaczego mamy mu zabronić. Poza tym, w ramach kontraktu, przy narzuconych limitach, nasza bardzo droga aparatura pracowałaby tylko przez godzinę czy dwie dziennie. Taki sprzęt nie może się marnować.

Tak więc ci, którzy tygodniami czekali na badanie w ramach ubezpieczenia, spotykają się w jednej poczekalni z tymi, którzy za gotówkę kolejkę ominęli.

W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie Prokocimiu rodzice szukający porady specjalisty lub badania dla dziecka też stają czasem przed wyborem: czekaj albo płać. Z usług specjalistów - a zwłaszcza ze szpitalnej aparatury - odpłatnie korzystają też dorośli pacjenci. To poważne źródło dodatkowych dochodów. Bez nich trudno byłoby utrzymać szpital - podkreśla Marcin Mikos, rzecznik w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym.

Problem w tym, że płatne świadczenie tych samych usług, na które szpital zawarł umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia jest - zdaniem resortu zdrowia - zabronione. Jednoznacznie stwierdził to już poprzedni minister Marek Balicki. Po jego wystąpieniach i groźbach kar zrezygnowaliśmy w ub. roku z odpłatnego wszczepiania endoprotez, choć był to jedyny sposób skrócenia kolejki i wielu chorych chciało z niego skorzystać - mówi dyrektor szpitala w Suchej Beskidzkiej Marek Haber.

Obecny minister podtrzymuje opinię o nielegalnym charakterze "dorabiania" przez publiczne szpitale na ubezpieczonych pacjentach. Narodowy Fundusz Zdrowia lub organ założycielski powinny wyciągnąć konsekwencje wobec takich placówek - mówi Piotr Warczyński, dyrektor departamentu organizacji ochrony zdrowia w ministerstwie.

Z ustawą kłopot może mieć też krakowski Szpital im. Żeromskiego. Spółka medyczna nie tylko wynajmuje tu pomieszczenia, lecz także zatrudnia "po godzinach" szpitalny personel. Jedną ze specjalności jest wszczepianie endoprotez, na które w ramach ubezpieczenia czeka się jak w całym kraju, czyli bardzo długo.

Ustawa zabrania zawierania nowych umów, a na rozwiązanie starych daje czas do końca roku. W parlamencie trwają jednak prace nad kolejną nowelizacją prawa. Może przepisy zmienią się na naszą korzyść - zastanawia się dyrektor szpitala Andrzej Ślęzak.

Nowa ustawa wprowadza ponadto wiele innych zakazów. Zabroniona jest np. wszelka reklama kierowana do pacjentów. Reklamą może być nawet nazwa firmy farmaceutycznej czy leku na fartuchu lekarza. Tego zakazu nie wyegzekwuje chyba żaden szpital. Natychmiast mielibyśmy takie zapotrzebowanie na nowe fartuchy, że budżet szpitala mógłby zostać zagrożony - mówi Anna Niedźwiedzka, rzecznik Szpitala Uniwersyteckiego. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)