Szpital z wojskowym drylem
Dyrektor szpitala wojskowego przy ul.
Grunwaldzkiej w Poznaniu postanowił ukrócić powszechną wśród
lekarzy praktykę dorabiania w prywatnych gabinetach i firmach
farmaceutycznych w czasie godzin pracy w szpitalu - informuje
"Głos Wielkopolski".
02.07.2004 | aktual.: 02.07.2004 06:46
Według dziennika, zainstalował przy drzwiach lecznicy elektroniczne urządzenia - czytniki do kart personalnych, rejestrujące wejścia i wyjścia z placówki. Ale lekarze, którzy - jak mówią - nie są w stanie wyżyć za państwowe pieniądze, znaleźli prosty sposób na obejście utrudnienia: odbijają karty za kolegów. Gdy jednego z doktorów przyłapano na gorącym uczynku czynienia takich "uprzejmości" kolegom, zirytowany dyrektor - sam w randze pułkownika - zareagował natychmiast. Nakazał zamontować kamerę przy drzwiach.
Rozpętała się awantura. Pod wpływem presji pracowników, dzień później postanowił ją zdjąć. Jednak w murach szpitala, który zdobywa nagrody i wyróżnienia, nadal trwa milczący konflikt ambitnego dyrektora i sfrustrowanych lekarzy - podaje "Głos Wielkopolski".
Znam się na medycynie, staram się dokształcać z ekonomii. Wszystko co robię, jest zgodne z prawem, korzystam z pomocy prawników i firm konsultingowych. Moje starania zostały docenione: jestem finalistą drugiej edycji konkursu menedżer roku - podsumowuje szpitalny konflikt dyrektor Ryszard Stankiewicz. (PAP)