Szpital MSWiA pod kontrolą CBA
Kiedy lekarz Szpitala MSWiA potrzebuje karty pacjenta, musi wpisać się do specjalnego zeszytu, który jest pod kontrolą CBA. Takich utrudnień nigdy nie było - pisze "Życie Warszawy".
22.11.2007 | aktual.: 22.11.2007 05:39
Lekarze mają utrudniony dostęp do kart, którymi od pięciu miesięcy interesuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Chodzi o około tysiąc kart, które CBA uznało za dowody rzeczowe w śledztwie. Są złożone w szpitalnym archiwum. Aby je przejrzeć, lekarz musi wpisać się do specjalnego zeszytu. Założono go po to, by było wiadomo, kto i w jakim celu przegląda historie pacjentów - sugerują rozmówcy stołecznego dziennika.
Ponad sześć tysięcy kart CBA zabrało ze Szpitala MSWiA w czerwcu. Miało to związek ze śledztwem dotyczącym dr. Mirosława G., byłego ordynatora kardiochirurgii. Podniósł się alarm, bo zawierały one tajemnice lekarskie. Po nagłośnieniu sprawy część kart zwrócono do szpitalnego archiwum. Jednak wciąż lekarzom trudno się do nich dostać. Jeśli ktoś z nas chce sięgnąć do historii choroby pacjenta, dowiaduje się o tym CBA - mówią "ŻW" rozmówcy z Wołoskiej. Twierdzą, że dostanie się do tych kart, które są w szpitalu, ale mają "etykietę" dowodów rzeczowych, jest obwarowane specjalnymi wymogami. A te odstraszają i utrudniają pracę.
Pacjent leczył się u nas z powodu cukrzycy. Teraz ma problemy z nerkami. Gdy chcę spojrzeć do historii choroby, muszę wpisać, kim i dlaczego się interesuję - opowiada jeden z lekarzy. Nie ma wątpliwości, że wiedza z tego specjalnego zeszytu jest przeznaczona dla CBA.
Agenci wciąż mają u siebie dwa tysiące oryginałów kart pacjentów. By do nich sięgnąć, trzeba zgody biura - twierdzą rozmówcy gazety. W ich relacji wygląda to tak: zgłaszam potrzebę przeczytania karty, dyrekcja szpitala dzwoni do CBA, przyjeżdża agent i dopiero potem mogę taką kartę dostać. Jednak według rzeczniczki szpitala Anny Malinowskiej, o wgląd w oryginały nikt się nie stara, bo na miejscu są kopie. Ale te również są pod kontrolą - twierdzą lekarze.
By uniknąć pytań i nieuzasadnionych podejrzeń o zainteresowanie pacjentem, lekarze często rezygnują z sięgania do historii chorób. Mam się tłumaczyć, to daję sobie spokój - mówi jeden z nich. Jak mam normalnie pracować, czując na plecach "oddech CBA"?.
Lekarze mają dostęp do dokumentacji zgromadzonej w archiwum - mówi Malinowska. Ale przyznaje, że istotnie, w archiwum jest oddzielne pudło, w którym są karty będące dowodami rzeczowymi. Ci, którzy chcą się z nimi zapoznać, wpisują się do specjalnego zeszytu.
CBA nie odpowiedziało na pytania dziennika. (PAP)