Szmuglerzy ukradli zarekwirowane samochody?
1 maja z policyjnego parkingu w Norwegii zniknęło 15 samochodów zarekwirowanych polskim szmuglerom. Zdaniem celników to członkowie bandy ukradli je sobie z powrotem.
4 kwietnia w okolicy lotniska Rygge norweska policja zatrzymała 15 samochodów wypełnionych po brzegi przemycanym alkoholem. Każde z dostawczych aut wiozło około tony pochodzącego z Polski towaru, każde było prowadzone przez polskiego kierowcę. Auta i towar zarekwirowano, a większość mężczyzn aresztowano. Teraz pojazdy zniknęły z parkingu. Policyjny adwokat mówi, że bandyci wodzą społeczeństwo i policję za nosy.
15 niezwykłych przypadków
Z zamieszczanych w norweskiej prasie relacji wynika, że aresztowani 4 kwietnia członkowie grupy przyznali się do przemytu, ale nie do działania w zorganizowany sposób, za co grozi wyższa kara. Norwegowie nie dali wiary historii, iż 15 identycznie wyładowanych samochodów pojawiło się w tym samym miejscu i czasie przez przypadek. Zaczęli zbierać dowody dzięki którym będą mogli postawić Polakom poważne zarzuty. Na korzyść zatrzymanych na pewno nie świadczy fakt, że niektóre samochody, choć zarejestrowane w Polsce, poruszały się na kradzionych, norweskich tablicach.
Zarekwirowany, a jeździ
1 maja w Szwecji znaleziono porzucony samochód dostawczy - pisze dziennik "Aftenposten". Miał holenderskie numery rejestracyjne. Po sprawdzeniu w systemie okazało się, że to polskie auto jest zarekwirowane przez Norweskie Służby Celne, a zatem nie ma prawa znajdować się gdzie indziej niż na policyjnym parkingu. Wkrótce okazało się, iż sytuacja wygląda jeszcze gorzej – wszystkie zarekwirowane Polakom 4 kwietnia samochody zniknęły z parkingu. Wenche Fredriksen z Norweskich Służb Celnych powiedziała "Aftenposten", że złodzieje mieli klucze do samochodów i działali jednocześnie. Jej zdaniem kradzieży dokonali członkowie tej samej bandy.
- Wygląda na to, że to ta sama szajka - relacjonowała Fredriksen. - Dostajemy informacje, iż niektóre z tych samochodów są ponownie ładowane w Szwecji alkoholem.
"Wodzą nas za nos"
Policyjny adwokat John Skarpeid wypowiadając się dla norweskiego dziennika nie kryje oburzenia. Można odnieść wrażenie, że bulwersuje go zarówno bezczelność bandytów, jak i brak skutecznego przeciwdziałania ich poczynaniom. - To pokazuje, jak profesjonalni i zorganizowani są ci szmuglerzy - mówi dla „Aftenposten”. - Są niebezpieczni i dobrze przeszkoleni. Wodzą nas za nos.
Zdaniem Skarpeida kupowanie szmuglowanego alkoholu nie jest tylko „niewinnym grzeszkiem”, a finansowaniem rosnącej w siłę, niebezpiecznej grupy przestępczej. I nie jest w tej opinii osamotniony. To samo twierdzi grupa mieszkających w Norwegii Polaków.
"Nie kupuję u przemytnika"
W kilka dni po zatrzymaniu konwoju 15 polskich samochodów na Facebooku powstała grupa "Nie kupuję u przemytnika - dbam o wizerunek Polaka w Norwegii". Jej założycielem jest Łukasz Brzeziński, współtwórca popularnego w Norwegii portalu polonijnego mojanorwegia.pl.
- Od dawna myślałem o zrobieniu akcji mogącej wpłynąć na poprawę wizerunku Polaków w Norwegii - mówi Wirtualnej Polsce Brzeziński. - Przemytnicy kładą cień na naszym dobrym imieniu. Można z tym walczyć pokazując złe skutki przemytu, uświadamiając potencjalnym kupcom szkodliwość tego procederu. Jeśli przestaniemy kupować u przemytników, szmugiel nie będzie się opłacał.
Na razie grupa liczy niewiele osób, ale jej członkowie zapewniają, że z czasem pojawi się więcej sympatyków chętnych poznać przepisy celne i zaprotestować przeciwko działalności szmuglerów. Mało którego mieszkającego w Norwegii Polaka cieszą mnożące się artykuły o rodakach parających się przemytem. A takie można znaleźć w popularnych dziennikach niemal każdego tygodnia. W maju doniesień jest jeszcze więcej, bowiem przemycany alkohol chętnie kupują świętujące zakończenie szkoły średniej norweskie nastolatki.
Z Norwegii dla WP.PL Sylwia Skorstad