Prosili o pomoc. "Szli do kościoła, a nie reagowali na nieprzytomnego"
Na chodniku na przeciwko kościoła w Pruszczu Gdańskim leżał nieprzytomny mężczyzna. Nikt nie przejął się jego losem oprócz dwóch chłopców. W nerwach zatrzymali strażaków.
Ochotnicza Straż Pożarna w Cedrach Wielkich przekazała, że w niedzielę 16 kwietnia udzielała pomocy mężczyźnie, który nieprzytomny leżał na chodniku.
Strażacy-ochotnicy dodali, że w tej sprawie pierwsi interweniowali dwaj chłopcy, którzy zaczęli do nich nerwowo machać, gdy ci przejeżdżali ulicą Chopina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chłopcy pomogli nieprzytomnemu mężczyźnie. Później do akcji wkroczyli strażacy
Strażacy-ochotnicy sprawdzili czynności życiowe poszkodowanemu, a następnie wykonali mu badania urazowe. Wezwano karetkę pogotowia i zabezpieczono miejsce zdarzenia.
Mężczyzna został przekazany medykom w stanie dobrym. W komunikacie czytamy również, że strażacy chcieli pogratulować postawy Erykowi oraz Szymonowi. To oni jako jedyni przejęli się losem poszkodowanego i udzielili mu pierwszej pomocy. "Nie przeszli oni obojętnie, widząc ludzką krzywdę. Postawa godna naśladowania" - czytamy.
Chłopcy o swojej akcji
Z Szymonem i Erykiem rozmawiał "Fakt". Chłopacy przekazali, że mężczyzna leżał na chodniku naprzeciwko kościoła. Żaden z wiernych, który zmierzał na mszę, nie zainteresował się losem poszkodowanego.
- Od jednej starszej pani usłyszeliśmy, że mamy dzwonić na 112, nawet się nie zatrzymała, powiedziała, że spieszy się do kościoła. Jak sobie teraz o tym wszystkim myślę, to jestem zły. Nie mogę uwierzyć, że nikt nam nie pomógł - powiedział tabloidowi Eryk.
- Szli do kościoła, a nie reagowali na nieprzytomnego człowieka, to jest sprzeczne z tym dokąd szli - podkreślił Szymon.
Źródło: Facebook OSP Cendry Wielkie, "Fakt"