Szkoły jazdy wypuszczają niedoszkolonych kursantów
Szkoły jazdy nie uczą, ale pokazują, jak się poruszać. Coraz mniej kursantów zdaje egzamin na prawo jazdy za pierwszym razem.
08.12.2009 | aktual.: 08.12.2009 11:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Nasze auta co kilka tygodni trafiają do blacharza. To kursanci obijają je podczas egzaminów - alarmuje Robert Tarsa, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze.
Niedawno jedna ze zdających kursantek wjechała w... budynek ośrodka egzaminowania. Do dziś nie wiadomo, jak to zrobiła. Po prostu uderzyła w budynek. Na szczęście nic się jej nie stało. Uszkodzona jest tylko ściana i zderzak micry. Wcześniej w ten sam budynek wjechała inna kursantka, która zdawała egzamin na prawo jazdy. Obie oblały.
- Umiejętności wielu zdających są słabiutkie. Często nie potrafią wykonać podstawowych manewrów, a niektórzy dosłownie nie umieją jeździć - mówią jednym chórem jeleniogórscy egzaminatorzy.
Ośrodki egzaminowania kierowców skarżą się na liche wyszkolenie większości osób, które zdają egzaminy. Zdaniem egzaminatorów szkoły nauki jazdy nie uczą już jeździć, a jedynie poruszać się samochodem. Zaniżają ceny kursów, by przyciągnąć jak najwięcej kursantów. Później szkolą ich po łebkach. Efekty są opłakane, co widać po statystykach.
Liczba tych, którzy zdają egzamin skutecznie, to nieco ponad 40% w najlepszych szkołach. Kursanci z najsłabszych ośrodków szkolenia nie zdają za pierwszym razem wcale. - Zauważyliśmy, że zdawalność jest tym gorsza, im szkoła bardziej oddalona od Jeleniej Góry - mówi Przemysław Kalbrun z WORD-u w Jeleniej Górze. Najgorzej wypadają szkoły z powiatu zgorzeleckiego, których zdawalność to jedynie 19%. Nieco lepiej, ale wciąż słabo, wypadają Lwówek, Lubań i Bolesławiec (średnio 25%). Najlepiej zaś - Jelenia Góra, gdzie udaje się to 32% kursantów.
Tymczasem, jak mówi Grzegorz Kaznowski, właściciel szkoły nauki jazdy ze Zgorzelca, gdyby egzaminy odbywały się w tym mieście, to z kolei jeleniogórskie szkoły miałyby słabe wyniki. - Kursant z Jeleniej Góry ma łatwiej na egzaminie, bo zna miasto - uważa.
Słaby poziom zdających to także efekt niezdrowej konkurencji. Niektóre szkoły mocno zaniżyły poziom szkolenia, bo muszą walczyć między sobą, by przetrwać. W ostatnim czasie nowe szkoły powstają bowiem jak grzyby po deszczu. Widać to po wzroście liczby instruktorów. - Przeprowadzamy egzaminy dla instruktorów dwa razy w miesiącu. Podczas ostatnich dwóch za każdym razem było ponad 50 zdających - mówi Jan Górażda z jeleniogórskiego WORD-u.
Na Dolnym Śląsku mamy prawie 1000 szkół nauki jazdy. Tylko w regionie jeleniogórskim jest ich 120. Te mniejsze, by przetrwać, muszą konkurować ceną, dlatego stawki za kurs zaczynają się już od 900 zł. Lepsze szkoły trzymają ceny na stałym poziomie - ok. 1300-1400 zł.
Instruktorzy uważają, że nie ma złotego środka na to, by polepszyć wyniki. Uważają, że trzeba podnieść liczbę jazd po mieście z 30 do 40.
Duży biznes
Cztery dolnośląskie Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego (Jelenia Góra, Wałbrzych, Legnica i Wrocław) przeprowadzają codziennie prawie 1000 egzaminów teoretycznych i praktycznych. Za każdy z nich kursanci płacą spore pieniądze: 112 zł kosztuje część praktyczna, a 22 zł teoria. W jeleniogórskim ośrodku każdego dnia odbywa się średnio 150 egzaminów. Rocznie do kasy WORD wpływa więc ok. czterech mln zł opłat egzaminacyjnych.Dobry interes wyczuli też ci, którzy zakładają szkoły nauki jazdy. Za wyszkolenie jednej osoby biorą średnio 1200 zł. W ubiegłym roku w mieście zdawali kursanci z ponad 200 szkół, w tym aż 87 wyszkoliło ponad 30 kursantów (rekordzista aż 450 osób).
Niektórzy nie potrafią wykonać najprostszych manewrów...
Z Robertem Tarsą, dyrektorem Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Jeleniej Górze, rozmawia Mariusz Junik.
Statystyki są alarmujące: średnia zdawalność szkół nauki jazdy to mniej niż 30%. Dlaczego?
- Głównym powodem jest niski poziom wyszkolenia osób przystępujących do egzaminu. Niektóre szkoły nauki jazdy wypuszczają niedoszkolonych kursantów. Doskonale widać to podczas egzaminów, gdzie niektórzy nie potrafią wykonać najprostszych manewrów. Takie osoby nie mogą jeździć po ulicach, bo stworzyłyby zagrożenie dla innych uczestników ruchu. Dlatego nie zdają egzaminu.
* *Dlaczego szkoły tak słabo uczą jazdy?
- Można się domyślać, że głównym powodem są pieniądze. Szkół nauki jazdy jest coraz więcej, więc konkurują między sobą cenami. Chcą przeszkolić jak najwięcej osób w jak najkrótszym czasie. Siłą rzeczy efektem jest niska jakość szkolenia, a później słabe wyniki egzaminów. Tylko kilka szkół ma zdawalność powyżej 40% i jest to w miarę stały poziom. Są jednak i takie, gdzie jest ona niższa od 10% i to od dłuższego czasu. Czyli na 10 zdających tylko jedna osoba zalicza egzamin!
Czy kursanci skarżą się Wam na niski poziom nauki w szkołach?
- Tak. Dochodzą do nas głosy, że niektóre szkoły nawet nie uczą teorii, tylko dają gotowe testy na płytach CD do wykucia dla kursantów. Inne z kolei nie przeprowadzają rzetelnie obowiązkowych egzaminów wewnętrznych. Te spoza Jeleniej Góry prawie w ogóle nie jeżdżą z kursantami po mieście, w którym będzie odbywał się egzamin, co z pewnością nie ułatwia zdania. Jak wspomniałem, efekty widać podczas egzaminów.
Niektórzy kursanci twierdzą, że kryteria stosowane przez egzaminatorów są zbyt ostre.
- Kryteria muszą być takie, bowiem dopuszczenie kogoś do jazdy jest dużą odpowiedzialnością. Egzamin nie musi być idealny, wystarczy, że będzie poprawny.
Przeczytaj więcej w "Polsce Gazecie Wrocławskiej"