Szefowa Kancelarii Prezydenta: wywody Giertycha nie zasługują na uwagę
W opinii szefowej Kancelarii Prezydenta Jolanty Szymanek-Deresz, raport z sejmowej komisji śledczej autorstwa Romana Giertycha (LPR) to "wywody", które nie zasługują na uwagę ze względów prawnych, merytorycznych oraz z tego powodu, że Giertych, publikując dokument, chciał zaistnieć, licząc się z wykluczeniem go z komisji.
Giertych, który jest wiceszefem komisji śledczej ds. PKN Orlen, zaprezentował swój raport z dotychczasowych prac komisji na konferencji prasowej. Zawarł w nim wnioski o pociągnięcie do odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu b. premiera Leszka Millera i b. minister sprawiedliwości Barbarę Piwnik. Uznał również, że prezydent Aleksander Kwaśniewski jest odpowiedzialny za wspieranie i wspomaganie Jana Kulczyka w jego "planach opanowania sektora naftowego w Polsce".
Giertych napisał w raporcie, że "prawdziwym i sprawiedliwym końcem afery Orlenu powinno być postawienie prezydenta przed Trybunałem Stanu". "Jego ewentualną odpowiedzialność karną należy ustalić w dalszych pracach komisji" - dodał.
Szymanek-Deresz podkreśliła, że jest to kolejny przykład, że Giertych poluje na głowy, a nie dąży do wyjaśnienia istoty problemu.
Wywody pana posła Giertycha nie zasługują na pogłębioną analizę, chociażby z tego względu, że okoliczności, w jakich zostały przedstawione, nasuwają wątpliwości. W momencie, kiedy zagrożono mu wyłączeniem z komisji śledczej, czyni wszystko, żeby zaistnieć - zaznaczyła szefowa Kancelarii Prezydenta.
W jej opinii, raport Giertycha nie zasługuje na uwagę także ze względów prawnych, bo miarodajny jest tylko raport komisji śledczej. Jak dodała, innym powodem, dla którego raport Giertycha nie wart jest uwagi, są względy merytoryczne: jego treść odbiega od zadań komisji śledczej, określonych przez Sejm w uchwale o powołaniu komisji.
Jak zaznaczyła, zarzuty Giertycha są niewiarygodne, bo nie przedstawił on dowodów i "sam przyznaje, że opierał się tylko na poszlakach". Budowanie też na tak kruchych przesłankach jest tylko i wyłącznie podyktowane chęcią pokazania swojej aktywności opinii publicznej - oceniła.