Szef sił wielonarodowych: terroryści i szwadrony śmierci odpowiadają za przemoc w Iraku
Dowódca sił wielonarodowych w Iraku gen. George Casey oświadczył, że sunniccy terroryści i szyickie szwadrony śmierci ponoszą główną odpowiedzialność za wzrost przemocy na tle wyznaniowym w Bagdadzie i obiecał, że wojska amerykańskie udzielą wszelkiej potrzebnej pomocy, by zapobiec w Iraku wojnie domowej.
Casey powiedział reporterom, że iracka Al-Kaida przeprowadza terrorystyczne zamachy w rejonie stołecznym, gdyż próbuje pokazać, iż trzeba się z nią nadal liczyć, mimo śmierci jej przywódcy, Abu Musaba Zarkawiego.
Iracka Al-Kaida skupia fanatyków z arabskiej mniejszości sunnickiej, która rządziła krajem za Saddama Husajna. Urządzają oni zamachy bombowe wymierzone w szyitów, aby wywołać wojnę domową, która, jak liczą, zmusiłaby wojska USA do wycofania się z Iraku. Szyici (60 proc. Irakijczyków) byli za Saddama dyskryminowani, a teraz dominują w irackim rządzie.
Generał oświadczył, że zamachy terrorystów doprowadziły do tego, iż szwadrony śmierci, rekrutujące się głównie z szyickich ugrupowań ekstremistycznych, mszczą się na sunnickich cywilach.
Tak więc obie strony atakują obecnie cywilów i to właśnie doprowadziło ostatnio do wzrostu przemocy tutaj, w Bagdadzie - dodał Casey.
Generał wystąpił na konferencji prasowej razem z ministrem obrony USA, Donaldem Rumsfeldem, który przybył do Iraku z niezapowiedzianą wizytą, już trzynastą od obalenia Saddama Husajna, i spotkał się z irackimi przywódcami.
Casey powiedział, że konsultuje się z rządem irackim w sprawie sposobów okiełznania przemocy. Zapytany, czy w grę może wchodzić także zwiększenie liczby oddziałów amerykańskich w regionie stołecznym, odparł: Tak, może.
Według Rumsfelda, liczebność wojsk irackich i amerykańskich w Bagdadzie wzrosła niedawno z 40 tysięcy do około 55 tysięcy.