PolskaSzef SB zeznaje w procesie byłego opozycjonisty

Szef SB zeznaje w procesie byłego opozycjonisty

Były szef SB z Krakowa płk Jan Bill zeznawał
w czwartek za zamkniętymi drzwiami Sądu Lustracyjnego w procesie
krakowskiego działacza podziemia w PRL Henryka Karkoszy, który sam
wystąpił do sądu o uznanie, że nie był agentem SB. Ciąg dalszy
procesu - 4 sierpnia.

02.06.2005 | aktual.: 02.06.2005 16:11

Bill został zwolniony z obowiązku zachowania tajemnicy państwowej na potrzeby sądu, który w takiej sytuacji musiał utajnić rozprawę. Nie wiadomo zatem, czy potwierdził on, by Karkosza był agentem, czy też temu zaprzeczył. Przed rozprawą Bill nie chciał rozmawiać z dziennikarzami; żądał nawet od nich, by go "nie nagabywać".

Zeznania oficera mogą być kluczowe w tej sprawie. Sam Karkosza, spytany przed rozprawą, jak ocenia to, że od słów dawnego esbeka mogą zależeć losy jego procesu, odparł, że jest to niepokojące, ale sąd oceni je nie tylko pod względem prawnym, ale też i moralnym.

52-letni Karkosza - szef zasłużonej podziemnej Oficyny Literackiej z Krakowa - chce się oczyścić z zarzutu, który w 2004 r. jego koledzy z opozycji z lat 70. (m.in. Bronisław Wildstein i Bogusław Sonik) postawili mu na podstawie przekazanych im akt IPN. Na rozpoczętym w lutym procesie Karkosza mówił, że IPN pomówił go, że był agentem o kryptonimie "Monika". Wildstein zapowiadał, że nawet jeśli sąd oczyściłby Karkoszę, to on pozostanie przy zdaniu IPN.

Jak nieoficjalnie dowiedział się dziennikarz PAP w źródłach związanych z procesem, w znajdujących się dziś w krakowskim IPN archiwach tamtejszej SB nie zachowała się ani teczka pracy agenta "Moniki", ani teczka personalna Karkoszy. Jest tam zapis, że akta te zniszczono w 1990 r. Zachowały się tylko karty rejestracyjne "Moniki", z których ma wynikać, że to Karkosza. Dla sądu sam zapis rejestracyjny niczego nie przesądza.

Pełnomocnik Karkoszy mec. Jan Widacki obawia się, że ostateczną instancją będą - jak w większości spraw, gdy nie ma dokumentów - oficerowie SB. Adwokat chce wykazać, że w latach 70. w Krakowie działało dwóch agentów o kryptonimie "Monika". Uważa on też, że karta rejestracyjna "Moniki" była przerabiana i nie wyklucza jej ekspertyzy grafologicznej.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)