Szef niemieckiej skrajnej prawicy neguje holokaust
Przywódca skrajnie prawicowej Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD) Udo Voigt w wywiadzie telewizyjnym podał w wątpliwość liczbę ofiar holokaustu i zażądał zwrotu ziem niemieckich utraconych po 1945 roku.
10.12.2007 | aktual.: 10.12.2007 22:55
Sześć milionów nie jest liczbą dokładną. Maksymalnie w Auschwitz zginęło 340 tysięcy osób. Żydzi mówią, że "nawet gdyby jeden Żyd zginął, gdyż był Żydem, to byłaby zbrodnia". Lecz jest różnica pomiędzy płaceniem za sześć milionów a za 340 tysięcy - powiedział Voigt w wywiadzie, który był wyemitowany wieczorem przez publiczną telewizję ARD.
Szef najbardziej radykalnego ugrupowania skrajnej prawicy niemieckiej zażądał jednocześnie zwrotu Pomorza, Prus Zachodnich, Prus Wschodnich i Śląska. Koenigsberg (Kaliningrad), Danzig (Gdańsk) i Breslau (Wrocław). Są one według nas miastami niemieckimi i żądamy sprawowania nad nimi władzy - dodał.
Sebastian Edathy, przewodniczący komisji ds. wewnętrznych Bundestagu, polityk SPD, jeden z największych w Niemczech zwolenników zdelegalizowania NPD, zapowiedział, że złoży skargę przeciwko szefowi neofaszystów.
Jest to zaproszenie do łamania praw narodów. Wypowiedzi Udo Voigta pokazują, że NPD jest partią, która łamie zasady konstytucji. A takie partie są w naszym kraju zabronione - powiedział Edathy.
NPD istnieje od 1964 roku. Największe sukcesy odnosiła w drugiej połowie lat 60. Partia gloryfikuje Trzecią Rzeszę i nie uznaje powojennych granic Niemiec.
Politycy domagają się zakazania działalności NPD. Podjęta przez niemieckie władze próba delegalizacji NPD nie powiodła się. Federalny Trybunał Konstytucyjny odrzucił w 2003 roku wniosek, ponieważ dowody na wrogi wobec konstytucji charakter partii pochodziły częściowo od działaczy, którzy byli równocześnie konfidentami niemieckiej policji.