Szef MSW: tym razem podczas marszu użyliśmy innej strategii
Nikt nie jest w stanie powstrzymać zdeterminowanych bandytów przed dokonywaniem kolejnych czynów, możemy tylko je ograniczać - powiedział o poniedziałkowych incydentach w Warszawie minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz, gość programu "Fakty po Faktach" w TVN24.
12.11.2013 | aktual.: 12.11.2013 20:59
Szef MSW przypomniał, że podczas poprzednich marszów oskarżano policję o "prowokowanie swą zbyt bliską obecnością". - Tym razem chcieliśmy obniżyć poziom napięcia, doprowadzić do sytuacji, w której manifestanci nie będą odbierali obecności policji tuż obok siebie jako zagrożenia, czy też wyzwania ze strony policji - wytłumaczył Sienkiewicz.
- Okazało się, że i ta taktyka jest nieskuteczna, ponieważ wobec bandytyzmu bardzo często zawodzą taktyki, pozostaje naga siła. I wielokrotnie była ona wczoraj wobec nich używana - przyznał minister.
Szef MSW powiedział, że wśród 72 zatrzymanych uczestników Marszu Niepodległości są osoby podejrzewane o atak na ambasadę Rosji i o spalenie tęczy na pl. Zbawiciela.
Minister podkreślił, że od 24 lat niepodległego państwa polskiego nie zdarzyło się, by doszło do ataku na ambasadę innego kraju. - To absolutne przekroczenie wszelkich norm - mówił.
Podczas organizowanego przez narodowców "Marszu Niepodległości" doszło w poniedziałek - podobnie jak w poprzednich latach - do burd. Jak informowano poszkodowanych zostało 19 osób, 14 przewieziono do szpitali. Zniszczono m.in. kilka samochodów. Policjanci użyli pałek, gazu łzawiącego i pieprzowego oraz broni gładkolufowej z gumowymi kulami. Marsz został rozwiązany, mimo to demonstranci przeszli przez całą zaplanowaną trasę.
Źródło: TVN24, RMF FM